Tusk – „nie”, Trzaskowski – „może”. Konfederacja poprze rząd mniejszościowy i Celę Plus dla PiS, ale nie za darmo

Wyborcza licytacja.

Liderzy Konfederacji w końcu przyznali, że nie zgodzą się na koalicję z PiS. Sojusz z Kaczyńskim wyklucza już nie tylko Krzysztof Bosak, który już ma taki epizod za sobą, ale też Robert Winnicki i Sławomir Mentzen.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Jednak prawica nie patrzy z sympatią na wejście w sojusz, w ramach którego premierem zostałby Donald Tusk. Co innego, gdyby opozycja na premiera wystawiła kogoś bardziej zjadliwego dla prawicy i jej wyborców.

Takim kandydatem może być Rafał Trzaskowski. Już w trakcie drugiej tury wyborów prezydenckich część Konfederacji poparła w II turze Trzaskowskiego, a sam Krzysztof Bosak do końca nie zgadzał się na poparcie kandydata PiS.

Jednak sojusz, czy bardziej pakt o nieagresji, nie będzie tani. Konfederacja mogłaby zgodzić się na rząd mniejszościowy z premierem Trzaskowskim, którego celem byłoby rozliczenie PiS…

Ale w zamian musieliby dostać realizację swoich postulatów. Tych, które nie budzą kontrowersji liberałów – czyli likwidacji przy najmniej części podatków wdrażanych przez PiS.

W praktyce oznaczałoby to, że Konfederacja w zamian za poparcie rządu premiera Trzaskowskiego i odrzucanie wotum nieufności PiS, który trafi do opozycji, żądaliby każdorazowo czegoś w zamian.

PiS w ciągu 8 lat wprowadził dziesiątki nowych podatków lub podnosił te już istniejące. W sumie dawałoby to ok. 50 głosowań, podczas których Konfederacja wymuszałaby na KO likwidację podatków, w zamian za przedłużanie poparcia dla premiera Trzaskowskiego.

Taki zgniły kompromis dałby czas na rozliczenie PiS. Jednak taka szantażowa „koalicja” nie wytrzymałaby raczej pełnej kadencji.