Odnalezienie szczątków rosyjskiej rakiety pod Bydgoszczą (!) podniosło kwestię bezpieczeństwa Polski. I tego, kto jest za nią odpowiedzialny. Ten niewątpliwy skandal wywołał falę uzasadnionej krytyki pod adresem szefa MON, Mariusza Błaszczaka. Ten się broni, zrzucając win na wojskowych.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Jutro i pojutrze PiS będzie spotykać się z wyborcami. Jestem ciekawy, czy na sali, gdzie będzie siedział Mariusz Błaszczak, Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński, znajdzie się odważny, który zada te pytania: Kiedy minister Błaszczak dowiedział się o rosyjskiej rakiecie? Kto podjął decyzję, aby zaprzestać poszukiwań tej rakiety? Kto kłamie, jeśli chodzi o relacje pomiędzy polskimi oficerami a rządem? – pytał Donald Tusk podczas posiedzenia klubu Platformy Obywatelskiej.
– Kto jest odpowiedzialny za to, że dzisiaj stawia się w roli kozłów ofiarnych polskich generałów, polskich oficerów? Dlaczego w sytuacji tak dramatycznej, wojny przy naszej granicy, minister obrony narodowej zachowuje się jak skończony tchórz? Dlaczego z hasła „murem za polskim mundurem” został tylko ten ponury spektakl ucieczki od odpowiedzialności? – zauważył Tusk.
Ale jak to, kariera niemalże oficjalnego następcy Jarosława Kaczyńskiego, jakim ma być Mariusz Błaszczak ma zostać złamana tylko dlatego, że spadło jakieś rosyjskie żelastwo? I co z tego, że zdolne do przenoszenia ładunku jądrowego? Spadło, to spadło, po co drążyć temat? – zdaje się myśleć Błaszczak i jego partyjni towarzysze.