PiS zaskoczony siłą marszu PiS. Zareagowali… bluzgami

Najwyraźniej politycy PiS nie spodziewali się aż tak wielkiej (ocenianej na 500 tys. osób!) frekwencji na marszu opozycji. Nie wiedząc jak zareagować sięgnęli po zwyczajne… bluzgi.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Ja oczywiście nie mam nic przeciwko swobodnej manifestacji poglądów, niezależnie od tego, jakie kto ma. Na tym polega piękno demokracji, że każdy ma tę swobodę i nawet ostrzejsze formy wyrażania tych poglądów, uderzające w rząd, w to, co robimy jako drużyna Prawa i Sprawiedliwości, również nie budzą jakiegoś mojego istotnego oburzenia – mówił na przykład Mateusz Morawiecki.

– Śmieszy mnie natomiast trochę, kiedy stare lisy, siedzące w polityce wiele, wiele lat, organizują marsz antyrządowy i przedstawiają go jako spontaniczny protest obywatelski. Od lokalnych samorządowców słyszałem zresztą, jak wszystko wygląda od kuchni. Z centrali Platformy poszła dyrektywa, żeby wszyscy ichniejsi prezydenci i burmistrzowie zwozili jak najwięcej działaczy Platformy, pracowników miejskich spółek, samorządowców itd. – dodał szef rządu.

No cóż, widząc tłumy na ulicach Warszawy, Morawiecki musiał wiedzieć, że oznaczają one nieodwracalny kres jego rządów.