Eliza Michalik na łamach portalu NaTemat.pl trafnie zauważa, że Jarosław Kaczyński jako (ponowny) wicepremier to wizerunkowe obciążenie dla Prawa i Sprawiedliwości. Które w efekcie doprowadzi do przegranych wyborów parlamentarnych.
– Skoro Kaczyński zdecydował się wejść do rządu i scentralizować władzę wykonawczą w swoich rękach (co jest zupełnie niekonstytucyjne) to znaczy, że jego zdaniem sytuacja przed wyborami nie jest dobra dla PiS i trzeba ją ratować. Wiadomo, że duet Kaczyński – Brudziński nie będzie grać czysto, więc z całą pewnością jest to ruch dla Polaków bardzo niebezpieczny – pisze Michalik.
– Roman Giertych uważa, że Jarosław Kaczyński szykuje zamach stanu i że absolutnie nie należy lekceważyć i obśmiewać jego wejścia do rządu. Zdaniem Giertycha, który pracował kiedyś z Kaczyńskim i dobrze zna jego metody, prezes PiS w lipcu wystąpi z projektami ustaw marginalizującymi rolę rządu i parlamentu na rzecz zwiększenia uprawnień prezydenta lub uniemożliwiającymi części opozycji udział w wyborach – dodaje dziennikarka.
Tyle tylko, że bez względu na plany Kaczyńskiego, działa tutaj pewien czynnik, którego lider PiS najwyraźniej nie bierze pod uwagę. – Jarosław Kaczyński, zaczynając być bardziej aktywny publicznie, zawsze obniża notowania swojej partii, co ciekawe, często także wśród wyborców PiS – zauważa publicystka.
No, ale tego Kaczyńskiemu nikt w szeregach Zjednoczonej Prawicy nie powie.
Źródło: NaTemat.pl