[Counter-Box id="1"]

PiS robi wszystko, by przekonać Polaków, że afery wizowej właściwie nie było. Co najwyżej jakaś „aferka”, niezbyt poważna i sztucznie rozdmuchana przez opozycję. To w zasadzie jedyny powód, dla którego Jarosław Kaczyński pozostawił w rządzie szefa MSZ, prof. Raua.

Reklamy

Problem tylko w tym, że takie, suflowane nam przez rządzących wyjaśnienie jest dalekie od prawdy. Nie znamy też skali procederu. – Wiemy, że jest przestępczy i że ci, którzy go prowadzili, nadzorowali na pewno muszą odpowiedzieć prawnie, ale także politycznie. Polityczna odpowiedzialność dzisiaj, wszystkie znaki na niebie i na ziemi na to wskazują, spoczywa na barkach ministra spraw zagranicznych Raua – mówił dziś Grzegorz Schetyna z Platformy Obywatelskiej.

– To były sygnały przede wszystkim z Niemiec i ze Szwecji o ogromnej licznie ludzi z dalekiej Azji i z Afryki, którzy posługują się polską wizą Schengen. To były sygnały, na które nie reagowało polskie państwo – to trwało ponad rok – mówił przypomniał polityk opozycji.

Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że minister Rau najprawdopodobniej wiedział o sprawie i „nie zrobił nic”. Zaś wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, z którego nazwiskiem powszechnie łączy się cały skandal, długo bez problemów funkcjonował w ministerstwie.

To jest afera skrajnie niewygodna dla PiS. Dlatego trzeba ją jednoznacznie wyjaśnić.

Poprzedni artykułKO 39,9, PiS 32,2 proc. Zyskuje Petru, traci Mentzen [SONDAŻ]
Następny artykułRzecznik PiS nerwowo po pytaniu o majątek Morawieckiego