Najwyraźniej w PiS toczy się jakaś dyskusja o przyczynach wyborczej katastrofy. Chociaż z konieczności, jak to w autorytarnej partii, prowadzona jest bardzo ostrożnie. Nic dziwnego, bo przecież bardzo łatwo z Prawa i Sprawiedliwości wylecieć.
Na przykład Kacper Płażyński przekonuje, że PiS przegrało wybory przez… zbytnią arogancję władzy. Naprawdę odważne słowa jak na standardy debaty partyjnej w Zjednoczonej Prawicy.
– Ja uważam, że w dużej mierze to, że przegraliśmy, to było właśnie zużycie władzy. Za dużo arogancji, za mało skromności. Najprościej mówiąc: po ośmiu latach myślę, że każdy naród – również Polacy – oczekuje tego, że politycy zachowają więcej skromności. Po prostu nie zaczną odfruwać, a niektórzy zaczęli odfruwać. Myślę, że nie jakaś wielka geopolityka, nie jakieś kluczowe, strategiczne posunięcia, tylko takie małe rzeczy spowodowały, że zabrakło nam tych 2-3 procent – przekonuje polityk PiS.
Wypada zadać teraz jedno pytanie. Czy PiS się zmieni, czy też wyrzucą Płażyńskiego? Odpowiedź jest chyba oczywista.