
Przywykliśmy już od dawna nie traktować serio wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Są one zwykle oburzające, ale jednak całkowicie oderwane od rzeczywistości.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Teraz jednak musimy przyznać, że Kaczyński przesadził. Przedstawił bowiem swojego brata, Lecha Kaczyńskiego nie tylko jako narodowego bohatera, ale i ofiarę zamachu.
– Był działaczem opozycji, był działaczem „Solidarności”, pierwszym zastępcą przewodniczącego, był człowiekiem, który się bardzo przyczynił do jej zorganizowania. (…) Był człowiekiem niepodległości i wolności – mówił Kaczyński.
– To była polityka w polskim interesie, w interesie polskiej wspólnoty narodowej, ale jednocześnie polityka, która szkodziła i mogła szkodzić coraz bardziej planom putinowskiej Rosji i dlatego zginął, co do tego nie można mieć najmniejszej wątpliwości, że 10 kwietnia 2010 roku mieliśmy do czynienia nie z wypadkiem lotniczym, a z celowo przeprowadzonym zamachem. Zginął, bo stał się człowiekiem, który był groźny dla Rosji, ale za to bardzo pożyteczny dla naszej ojczyzny, ale także dla innych narodów tej części Europy, ale także i Azji, które popadły w rosyjską niewolę. To wpisało go w dzieje nie tylko naszego narodu, ale w dzieje całej tej części świata – przekonywał.
To naprawdę są szczyty megalomanii. Póki Kaczyński rządził, było to dla nas wszystkich groźne. Na szczęście teraz to tylko bajdurzenia polityka, którego wkrótce pozbędzie się jego własna partia.