Skandalem rozpoczęło się przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Lider PiS zaczął… pouczać niezależnych posłów.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
— Chcę zwrócić uwagę komisji na art. 11 e ustawy o komisjach śledczych, który mówi o tym, że osoba przesłuchiwana nie może ujawnić tajemnic klauzulowanych, tzn. tajne i ściśle tajne. Jeżeli nie ma odpowiedniej zgody ze strony osoby uprawnionej, a więc premiera. Więc pytam komisję, czy taka zgoda została dostarczona komisji? — zapytał Jarosław Kaczyński.
— Ja mam tutaj złożyć wedle przepisów odnoszących się do działania komisji przyrzeczenie – mówił dalej lider PiS. – W tym przyrzeczeniu jest formuła mówiąca o tym, że muszę powiedzieć wszystko, co wiem. Ta część mojej wiedzy dotyczącej Pegasua, która może być traktowana jako tajna lub nawet ściśle tajna, jest minimalna. Nawet marginalna. Ale jeżeli mam powiedzieć prawdę, to nie mogę złożyć takiego przyrzeczenia — rzucił hardo Kaczyński.
Po czym zapowiedział, że i tak niczego ważnego nie zamierza powiedzieć. — Ja nie mogę złożyć przyrzeczenia, że będę mówił wszystko, co wiem, bo nie mogę powiedzieć, wszystkiego, co wiem — zapowiedział Kaczyński.