Wraz z powstaniem sejmowej komisji ds. wpływów rosyjskich coraz częściej słychać pytanie o przyszłość PiS. Zwłaszcza zaś o to, czy partia Kaczyńskiego może zostać zdelegalizowana.
– Myśmy się już przyzwyczaili do epitetów typu „jesteście jak szarańcza, jesteście jak dinozaury, jak złodzieje plądrujący walizki na tonącym okręcie”. To wszystko słowa Tuska. Proszę państwa, to są demokraci, fajnopolacy, ośmiogwiazdkowcy, którzy kochają wszystkich, bo mają papierowe biało-czerwone serduszka przyklejone na piersi – przekonuje Joachim Brudziński.
– Natomiast ich rozumienie demokracji polega na tym, że w Polsce może rządzić każdy, pod warunkiem, że jest z Platformy Obywatelskiej albo partii akolickich, które Platformę wspierają. Jeżeli państwo wybieracie PiS czy w ogóle partie konserwatywne, to jesteście faszystami, antydemokratami, pisowską szarańczą, moherowymi beretami. Ci fajnopolacy natychmiast zapominają, że są fajni, wprowadzają właśnie taki język – dodaje polityk PiS.
Brudziński mówi jednak tylko to, co chcą usłyszeć na Nowogrodzkiej. Problemem jest nie PiS, jako taki, lecz autorytarne zapędy jego lidera i otaczającej go kamaryli. Z tego właśnie powodu delegalizacja Prawa i Sprawiedliwości byłaby całkowicie usprawiedliwiona i zrozumiała.