Nieubłaganie dobiega kresu „prezydentura” Andrzeja Dudy. Partia czeka z niecierpliwością, kogo na kandydata wskaże Kaczyński. A prezes nie ma najmniejszego pojęcia i czeka na cud.
Jak spekulują media przed Kaczyńskim są dwa rozwiązania. W pierwszym z nich partia wystawi kogoś „sprawdzonego”. Czyli polityka w rodzaju Mateusza Morawieckiego lub Beaty Szydło. W drugim powtórzony zostanie scenariusz z 2015 r., kiedy to postawiono na szerzej nieznanego Andrzeja Dudę.
– W PiS jest obawa, że nie ma na dziś kandydata, który miałby cechy, które przesądziły o sukcesie obecnego prezydenta. Czyli z jednej strony pewne doświadczenie polityczne, a z drugiej umiejętności trybuna ludowego, który potrafi odnaleźć się w tłumie ludzi zauważa portal Interia, który pisze o całej sprawie.
Kaczyński więc nie wie co zrobić i czeka. Tyle tylko, że czas płynie nieubłaganie i decyzja w sprawie kandydata w wyborach prezydenckich musi zapaść między wrześniem a listopadem.