Sztabowcy PiS dwoją się i troją by znaleźć cudowny sposób na wygraną zbliżających się wyborach prezydenckich. Po trzech kolejnych klęskach (wybory do Sejmu, samorządowe i europejskie) sukces byłby mile widziany. Tyle że nie ma na niego szans. I to bez względu na to, kto byłby kandydatem partii Kaczyńskiego. I z kim miałby się zmierzyć.
Przyczyna jest prosta. – Niezależnie od tego, czy Morawiecki miałby walczyć z Hołownią czy z Trzaskowskim, to ma taki sam wynik – zauważa politolog Olgierd Annusewicz.
– To pokazuje, że PiS zbudował szklany sufit. I tak jak ma twardy elektorat, który zawsze na nich zagłosuje, tak ma też twardy negatywny elektorat, niezależnie od tego, kto staje naprzeciw – ocenił ekspert.
Trudno oczekiwać, że ta sytuacja mogłaby ulec zmianie. Aparatczyków PiS bardziej interesuje korzystanie z uroków apanaży, jakie daje sprawowanie mandatów posłów, senatorów niż radnych, niż sama władza. Bo z nią wiąże się odpowiedzialność i praca. A tego najwyraźniej na Nowogrodzkiej nie lubią.