Piotr Gliński, niegdyś wicepremier rządu PiS pokazał, jak politycy od Kaczyńskiego lekceważą demokratyczny wybór Polaków. Skoro nie rządzi aparat partyjny Prawa i Sprawiedliwości, to Polska staje się… „dyktaturą”.
– […] polska demokracja od jesieni zeszłego roku stacza się coraz bardziej w rodzaj dyktatury opartej m.in. o potężne media, często z kapitałem zagranicznym, albo o rodowodzie postkomunistycznym, o wpływy zagraniczne. Polega to na realizacji oczekiwań naszych partnerów z zagranicy. Ta partia jest zewnętrzna i ma pozwolenie europejskie, niemieckie, na to, żeby w Polsce nie było demokracji – przekonuje Gliński.
– Dlatego opór społeczny, nie godzenie się na to, jest absolutnie koniecznością w tej chwili. To kolejna instytucja, gdzie wchodzą silni panowie. Oni brną dalej, bo uważają, że w Polsce już nie będzie więcej demokracji – dodaje.
Opór społeczny kierowany przez partyjną nomenklaturę z Nowogrodzkiej? Trzeba przyznać, że sama myśl o tym wywołuje już śmiech. Gliński zaś chyba pamięta doskonale, że Polacy społecznie sprzeciwiali się autorytarnym zapędom PiS. I nie potrzebowali do tego szczególnej zachęty.