Takiego przemówienia Jarosław Kaczyński nie miał chyba jeszcze nigdy. Lider PiS dał upust frustracji, jaka go trawi co najmniej od października 2015 r.
– Nie chcę w tej chwili snuć żadnych przewidywań, natomiast ta władza posługuje się nawet torturami, więc jest zdolna do wszystkiego – przekonywał szef PiS w Sejmie.
Po czym zaczął opowiadać, jak to Donald Tusk realizuje „plan niemiecki, żeby państwa polskiego nie było i po prostu chce sterroryzować społeczeństwo”. – To jest element pacyfikacji społeczeństwa – ocenił.
No i ciekawe jak sztabowcy z Nowogrodzkiej z tego wybrnął? Jak chcą dalej przedstawiać Kaczyńskiego jako „męża stanu”? Przecież jest to już najzwyczajniej niemożliwe.