Nawet na łamach tygodnika „Do Rzeczy”, niezwykle blisko związanego z PiS, wątpią w szanse sukcesu w wyborach prezydenckich. Wszystko przez to, że PiS jest już partią do cna zużytą sprawowaną przez osiem lat władzą.
– Ci, którzy sięgają po analogię sprzed blisko dziesięciu lat i twierdzą, że znów można wykreować niemal nieznanego polityka w ciągu kilku miesięcy na zwycięzcę wyborów – mylą się. Czy teoretycznie jest to możliwe? Tak, ale tylko w podobnych okolicznościach, a więc przy bardzo dużym zmęczeniu elektoratu dotychczasową władzą oraz przy odpowiednim kandydacie. Te dwa czynniki poprzednio zaistniały w idealnej konfiguracji – zauważa Łukasz Warzecha.
– Andrzej Duda nie był człowiekiem całkiem znikąd – wcześniej był ministrem w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a potem europosłem – choć przez pewien czas mylono go z Piotrem Dudą, przewodniczącym „Solidarności”. Jednocześnie był jednak wystarczająco wobec PiS zdystansowany, aby wśród wyborców wywołać przekonanie, że owszem, PiS go popiera, ale sam pan Duda nie jest kandydatem „pisowskim” – dodaje dziennikarz.
Warto także pamiętać, że prezydentura Dudy pokazała, że każdy „niezależny” kandydat PiS w istocie chodzi na pasku Kaczyńskiego. Więc nikt po raz drugi nie da się na to nabrać.
Źródło: Do Rzeczy