Marne poparcie dla “Tak dla CPK”. Polacy mówią NIE

Czy ktoś jeszcze pamięta Centralny Port Komunikacyjny? Ten wielki projekt, który miał zrewolucjonizować polską infrastrukturę, budzić dumę narodową i zapewniać Polakom szybki dostęp do lotniska „na miarę naszych czasów”? Jeśli nie, to nie martwcie się – wygląda na to, że zapomnieli o nim także ci, którzy mieli go wspierać. Akcja „Tak dla CPK”, mimo że szumnie nazywana „oddolną” i „pozarządową”, idzie z prędkością porównywalną do marszu żółwia przez gęste błoto.

Na kilka dni przed końcem zbiórki brakuje jeszcze 10 tysięcy podpisów. To nie jest przypadkowe niedopatrzenie, to katastrofa organizacyjna godna wpisania do podręczników, jak nie prowadzić kampanii obywatelskiej. Skoro projekt CPK ma rzekomo poparcie „całej Polski”, to dlaczego w sobotę 7 września na liście punktów zbiórki podpisów pojawia się kilka lokalizacji, które wyglądają bardziej jak oazy na pustyni, a nie miejsca, gdzie można by spotkać tłumy zwolenników?

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Trudno nie zauważyć, że akcja przypomina próbę ożywienia trupa. Jeszcze kilka lat temu CPK przedstawiano jako wizjonerski projekt, który zrewolucjonizuje transport, łącząc Polskę ze światem jak nigdy wcześniej. Teraz jednak, gdy trzeba wyjść na ulice, zbierać podpisy i pokazać realne poparcie społeczne, okazuje się, że przeciętny Kowalski raczej nie pali się, by stanąć w długiej kolejce i oddać swój głos. Można by się zastanawiać, czy to dlatego, że tak mało osób o tym wie, czy po prostu tak mało osób w to wierzy. Skończył się PiS, skończyło rumakowanie z CPK.

Jeśli dodamy do tego fakt, że akcja jest organizowana przez „pozapartyjne środowiska” (ciekawe kto za nimi stoi), to sytuacja robi się jeszcze bardziej zabawna. Bo jeśli „oddolna inicjatywa” tak bardzo potrzebuje przypomnienia ze strony mediów i listy punktów zbiórek rozsyłanej po całej Polsce, to można podejrzewać, że ci „oddolni” działacze wcale nie mają aż tak szerokiego poparcia. A przecież oddolność to nie ogłaszanie akcji w mediach, tylko realne działanie społeczne – coś, czego jak widać tutaj brakuje.