Cóż za paradoks! Fundacja Profeto, która dumnie chwaliła się swoim projektem „Archipelag – wyspy wolne od przemocy”, nagle staje na czele obrońców księdza, który wydaje się zapomnieć, czym jest moralność, a co dopiero mówić o przemocy. W najnowszym odcinku tego tragikomicznego spektaklu, Ewelina Zamojska-Banaszczyk staje przed kamerami i tłumaczy, że fundacja „robi wszystko, by Profeto przetrwało”. Oczywiście, bo co innego mają robić, kiedy główny bohater tej farsy – ks. Michał Olszewski – siedzi w areszcie?
Zamojska-Banaszczyk mówi o „sensie życia” i pomaganiu innym, jakby to miało zmyć wszelkie winy związane z działalnością księdza. Ale, jak widać, nie tylko o ratowanie fundacji tu chodzi. W całej tej opowieści o cierpieniach Olszewskiego i jego „gehennie” jakoś umyka fakt, że nie trafił do aresztu za pomaganie starszym paniom przechodzić przez ulicę. Może warto by przypomnieć, że sprawa dotyczy poważnych zarzutów, a nie tylko „przyjaciela w potrzebie”, jak sugeruje Zamojska-Banaszczyk.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
To, że fundacja trzyma się na powierzchni tylko po to, żeby Michał „miał do czego wrócić”, brzmi jak słaby scenariusz filmu klasy B. Naprawdę? Celem organizacji, która rzekomo walczy z przemocą, jest czekanie z otwartymi ramionami na kogoś, kto najwyraźniej miał swoje własne, bardzo kontrowersyjne podejście do etyki? A może to właśnie taki „sens życia” promuje Profeto – zamykanie oczu na niewygodne fakty i przytulanie „skrzywdzonych” przestępców?
Najbardziej zaskakujące w tej historii jest to, jak w mediach związanych z obozem PiS ks. Olszewski jawi się niemal jako męczennik. Cóż, niektórzy mają naprawdę osobliwy sposób definiowania cierpienia. Podczas gdy inni siedzą w aresztach za oszustwa podatkowe czy korupcję, Olszewski zostaje przedstawiony jako ten, który cierpi w imię wyższych wartości. Szkoda, że nikt nie wspomina o ofiarach jego działań, bo przecież najważniejsze jest to, że „mimo cierpień błogosławi innych”…