Księża sercanie modlą się o przestępcę? Co za żenada

Wydawałoby się, że gdy politycy PiS i Suwerennej Polski coraz bardziej toną w skandalach i aferach, Kościół powinien trzymać się z daleka, pielęgnując swoje rzekome wartości moralne.

A tu niespodzianka! Księża Sercanie, którzy zabrali głos w sprawie aresztowanego za udział w grupie przestępczej ks. Michała Olszewskiego, pokazali, że kościelna machina wsparcia dla ludzi władzy działa pełną parą. W swoim dramatycznym oświadczeniu proszą „ludzi dobrej woli” o modlitwy, ofiary i cierpienia „oddawane Bogu”. I to wszystko w kontekście obrony człowieka, który wydaje się być powiązany z tymi samymi politykami, którzy z moralnością mają tyle wspólnego, co kot prezesa z demokracją.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Przestępcy z PiS i Suwerennej Polski mają wsparcie Kościoła (nie za darmo rzecz jasna) – to staje się coraz bardziej oczywiste. W momencie, gdy coraz więcej ludzi zaczyna pytać, gdzie podziały się dawne wartości chrześcijańskie, Księża Sercanie zamiast przyznać się do jakiejś refleksji, organizują absurdalna modlitewną krucjatę, jakby modlitwa miała zamieść pod dywan wszelkie wątpliwości i kompromitacje oraz przestępstwa. Niedoczekanie wasze, bluźniercy!

Zamiast rozliczyć się z rzeczywistości, Kościół robi to, co potrafi najlepiej – ucieka w górnolotne hasła o pokoju, sprawiedliwości i cierpieniu. A co na to wierni? Mają nieustawać w modlitwie i cierpieniach. Dobrze, że Kościół przypomina ludziom o ich „obowiązku” cierpienia – przecież cierpienie tłumu zawsze dobrze działało na ukrywanie grzechów hierarchii. Jednak czas kłamstwa i zaprzaństwa się skończył. Ludzie mają dość.

Czy modlitwy wiernych są potrzebne do tego, by chronić kolejne pokolenie polityków przed odpowiedzialnością za swoje czyny? Nie ma mowy. Dość tego.