Małgorzata Wassermann, zamiast apelować o spokój i pojednanie, znów próbuje podsycać podziały, wykorzystując miesięcznicę smoleńską jako narzędzie do ataków politycznych. Podczas tej uroczystości, która powinna służyć refleksji i upamiętnieniu ofiar, Wassermann nie zawahała się użyć emocjonalnego przekazu, aby wytknąć palcem tych, którzy mają odwagę wyrazić swoje odmienne zdanie. Jej apel o potępienie osób, które ośmielają się sprzeciwić monopolowi jednej narracji, to nic innego jak próba uciszenia krytyki.
W XXI wieku, w środku Europy, Małgorzata Wassermann, jako polityk i córka jednej z ofiar, ma możliwość upamiętnienia swojego ojca. Jednak czy to daje jej moralne prawo do tego, by publicznie nawoływać do stygmatyzowania osób, które nie podzielają jej poglądów? Polska jest demokratycznym krajem, w którym każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania, niezależnie od tego, czy zgadza się z retoryką rządzących ale nie do obrażania i atakowania innych. A warto przypomnieć, że Wassermann na śmierci ojca dużo zarobiła – i politycznie i finansowo.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Apel Wassermann o „pomoc w potępieniu” osób, które co miesiąc pojawiają się, by przypomnieć, że katastrofa smoleńska nie może być narzędziem politycznym, jest próbą stworzenia wrażenia, że każdy sprzeciw jest prowokacją. Czy można jednak atakować obywateli, którzy korzystają z konstytucyjnego prawa do wolności słowa i zgromadzeń?
Zamiast prowadzić dialog, Wassermann i jej zwolennicy dążą do dalszej polaryzacji społeczeństwa, oskarżając nawet policję o pilnowanie „niewłaściwych” osób. To ironiczne, że polityk oskarża służby o łamanie prawa, gdy sama próbuje uciszyć głosy ludzi, używając tak mocnych i pełnych oskarżeń słów. W demokratycznym państwie prawo powinno być takie samo dla wszystkich, niezależnie od tego, czy ktoś upamiętnia bliskich, czy krytykuje władzę.
Zamiast apelować o „obudzenie się”, może warto, by Małgorzata Wassermann sama zastanowiła się, czy nagonka na tych, którzy głoszą prawdę i wiedzą, że Smoleńsk to dla PiS bałwochwalczy kościół, nie jest po prostu obrzydliwą zbrodnią nienawiści na Polakach.