Kiedy Jarosław Kaczyński ogłaszał mobilizację na wielki protest pod Ministerstwem Sprawiedliwości, zapewne oczekiwał tłumów, może nawet potopu ludzi, którzy – jak w jego fantazjach – mieli stanąć murem za rządem „dobrej zmiany”. Miały być tłumy, flagi, okrzyki pełne entuzjazmu. A co się stało? Przyszło… aż 187 osób. Garstka. Liczyliśmy dokładnie, stojąc tuż obok.
Zamiast masowego poparcia, PiS zaprezentował społeczeństwu obraz swojego schyłku. Garstka protestujących, którzy zapewne zostali zmuszeni do wzięcia udziału, bo przecież kto w dzisiejszych czasach miałby ochotę publicznie kompromitować się wspierając partię złodziei i oszustów? Widok tej grupki pod ministerstwem pokazuje, jak daleko PiS zabrnął w swoją polityczną katastrofę. Jeszcze kilka lat temu Kaczyński mógł marzyć o wsparciu tłumów, teraz musi zadowolić się tłumkami.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Zamiast wielkiego marszu, mieliśmy smutny korowód rozczarowania. To już nie są czasy, kiedy ludzie wychodzą na ulice, by bronić PiS-u. Ci, którzy jeszcze wierzyli w to, że partia Kaczyńskiego wprowadza jakiekolwiek zmiany na lepsze, odeszli, rozczarowani aferami i politycznym bagienkiem, w które ugrzęzła. Pozostali tylko najbardziej zdeterminowani albo… ci, którzy nie mieli innego wyjścia.
Kaczyński chyba nie przewidział, że ludzie nie chcą już wspierać partii, która przez lata doskonale się wyspecjalizowała w krętactwie, nepotyzmie i kłamstwach. PiS pokazał swoje prawdziwe oblicze – oblicze ludzi oderwanych od rzeczywistości, którzy wciąż wierzą, że naród jest za nimi. Tymczasem naród ma dość. Dość afer, dość manipulacji, dość obietnic bez pokrycia. A frekwencja na tym „protescie” jest dowodem tego, że Polska już dawno przejrzała na oczy.
Na koniec warto wspomnieć, że 187 osób, które przyszły na protest, to może i dużo… ale jak na komitet osiedlowy. W przypadku partii, która rządziła krajem, to klęska. Prawdziwa miara upadku.