Politycy Suwerennej Polski – zawsze gotowi do medialnych wystąpień, kiedy można uderzyć w przeciwników, a szczególnie w Koalicję 15 Października. Tym razem postanowili zabłysnąć na fali tragedii, jaką przyniosła powódź. Wzorem swoich politycznych mentorów, Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego, zasiedli przed kamerami, krytykując Koalicję za rzekomy brak pomocy. Problem w tym, że internauci szybko wyciągnęli im “pod dywan” coś znacznie brudniejszego niż woda powodziowa: prawdę.
Podczas gdy Ziobro i spółka rozdawali dotacje na prawo i lewo, regiony takie jak Kłodzko, szczególnie narażone na klęski żywiołowe, dostawały figę z makiem. Hołubione były za to gminy, które, co ciekawe, nie są nawet w minimalnym stopniu zagrożone powodziami. Chyba że mówimy o powodzi pieniędzy płynącej z rządowych dotacji.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Politycy Suwerennej Polski zrobili z siebie autorytety w kwestii zarządzania kryzysowego, krytykując Koalicję 15 Października za brak reakcji na zagrożenie powodziowe. Mówili o potrzebie natychmiastowej pomocy, o trosce o obywateli i „nieskuteczności opozycji”. Czysta hipokryzja, bo prawda jest taka, że ich własne działania, a raczej brak działań, obnażają ich jako adeptów marnego politycznego PR-u, a nie skutecznych zarządców.
Internauci szybko zareagowali, przypominając, że regiony zagrożone powodziami, takie jak Kłodzko, były niemal pomijane w rządowych programach dotacyjnych. Tymczasem środki płynęły do gmin, które nigdy nie widziały wody powyżej kolan. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: lojalność polityczna i wzajemne lizanie się po tyłkach to w Suwerennej Polsce fundament działania.
Z jednej strony mamy polityków Suwerennej Polski, którzy publicznie uderzają w Koalicję 15 Października, zarzucając brak odpowiedzialności i działania w obliczu katastrofy. Z drugiej strony, sami mieli pełnię władzy, kiedy rozdzielano środki. I co? Wtedy jakoś nie pomyśleli o gminach zagrożonych powodziami? Wtedy nie było czasu, bo trzeba było finansować „przyjaciół”. Rzeka pieniędzy popłynęła nie tam, gdzie była potrzebna, ale tam, gdzie mogła przynieść korzyści polityczne.
Jak to działało w praktyce? Prosty przykład: w regionach, które systematycznie otrzymywały dotacje od PiS i Suwerennej Polski, mamy stabilną sytuację – zero powodzi, zero katastrof. A tam, gdzie zagrożenie było realne? Cisza. Południowy zachód Polski, jedno z najbardziej narażonych miejsc, mogło zapomnieć o rządowej trosce. Chyba że mówimy o trosce o to, jak tu jeszcze bardziej zaniedbać ludzi, którzy naprawdę potrzebują pomocy.
To właśnie internauci obnażyli narrację Suwerennej Polski. Wystarczyło kilka postów, kilka faktów i cała „bohaterska” narracja runęła. W sieci szybko przypomniano, kto rozdzielał dotacje i kto zasilił bogate gminy kosztem tych, które walczą z powodzią. Internauci zrobili to, czego Suwerenna Polska się bała: wyciągnęli prawdę na światło dzienne.
Cała strategia polityków Ziobry polegała na tym, żeby obarczyć winą innych za swoje własne zaniedbania. Niestety dla nich, ludzie już nie są tak łatwo manipulowani, jakby się mogło wydawać. Dzięki internetowi, kłamstwa i obłuda polityków Suwerennej Polski szybko wypłynęły na wierzch – niczym nienaprawiona tama, która w końcu pękła.
Kiedy woda opadnie, a powódź minie, pozostanie jeszcze jedno: pamięć o politykach, którzy zamiast realnej pomocy, dostarczają kłamstw i manipulacji. Ziobro i jego ekipa mogą próbować wycierać sobie ręce Koalicją 15 Października, ale prawda jest taka, że to oni mają na sumieniu zaniedbania, które teraz tak głośno krytykują.
Wielka woda obnażyła nie tylko stan polskich rzek, ale i stan moralny Ziobrystów i Kaczystów. Obrzydliwy stan.