Czego nie robi się dla popularności. Mateusz Morawiecki, bankier, który przeszedł do polityki i jest jednym z najbogatszych polskich polityków, postanowił udawać, że rozumie ludzi, którzy w wyniku powodzi stracili dorobek życia. Wybrał się na tereny dotknięte katastrofą, aby… fizycznie pomóc jej ofiarom.
– Praca rąk ludzkich to pierwsza pomoc, którą wszyscy możemy udzielić. Zbijanie tynków, wynoszenie sprzętów domowych. Widziałem takie sceny 27 lat temu podczas powodzi we Wrocławiu, gdzie razem z przyjaciółmi pracowaliśmy, aby pomóc ludziom wrócić do normalności – przekonuje dziś były premier.
Ciekawe, czy naprawdę sądzi, że damy się na to nabrać?
Doskonale skomentował to jeden z internautów: – Przez pierwsze sześć dni Morawiecki i PiS, siedząc przed monitorami w suchych pomieszczeniach, robili politykę kosztem nieszczęścia, komentując wydarzenia na spotkaniu w Krynicy czy proteście w Warszawie. Po fali krytyki zamienia dziś garnitur na koszulkę i udaje, że pomaga ludziom – napisała „Monika”.
Nic dodać, nic ująć.