Wiceprezydent Mastalerek wpadł straszliwie. Wtopił Dudę i siebie.
Kiedy myślisz, że poziom politycznych tłumaczeń nie może spaść niżej, pojawia się Marcin Mastalerek i udowadnia, że się mylisz. Tym razem, jako szef Gabinetu Prezydenta RP, pokusił się o jedno z najgłupszych wyjaśnień ostatnich dni. Spotkanie Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem w Doylestown? Nie doszło, bo… nigdy nie było potwierdzone! A co więcej, według Mastalerka, to media „zapowiedziały i skasowały” to spotkanie.
Tak, dobrze słyszeliście. Prezydent Andrzej Duda przed wylotem do USA mówił, że ma nadzieję na spotkanie z Trumpem. Szefowa Kancelarii Prezydenta, Małgorzata Paprocka, również zapewniała, że spotkanie się odbędzie. Ale Mastalerek postanowił nas oświecić: wcale tego nie potwierdzali.
Najlepsze jest jednak to, że Mastalerek jako powód braku spotkania podał „kwestie bezpieczeństwa”. Okazuje się, że Doylestown, to „gigantyczny teren” i w dodatku „kilka dni po próbie drugiego zamachu”! I co z tego, że nikt wcześniej o tej dramatycznej sytuacji nie słyszał, a Trump, jak na prawdziwego bohatera przystało, pojawia się tam regularnie. Teraz wiemy, że nie spotkał się z Dudą, bo… Nieważne. Logika Mastalerka sięga kosmicznych wyżyn.
Co do spotkania z Trumpem w Nowym Jorku? Cóż, Mastalerek zgrabnie odwrócił kota ogonem, mówiąc, że „nie ma planowanego tego spotkania”. Ale za to na pewno prezydent Duda zobaczy się z Joe Bidenem na corocznym przyjęciu. Cóż, nie ma to jak wkręcić Polakom, że zamiast Trumpa, mamy Bidena na przyjęciu dla wszystkich, jakby to była ekskluzywna kolacja tête-à-tête.
Tylko jedno jest pewne po tych wszystkich akrobacjach retorycznych Mastalerka – niezaplanowane spotkanie, które rzekomo nigdy nie miało się odbyć, zostało bardzo „sprytnie” odwołane. Jak mawiają: lepiej późno, niż wcale, a jeszcze lepiej – po mistrzowsku udawać, że nic się nie stało!