Jarosław Kaczyński znowu pokazuje swoje oderwanie od rzeczywistości, tym razem broniąc byłego wiceministra Marcina Romanowskiego, który w swoim dorobku ma niechlubne 11 zarzutów za „załatwianie bardzo ważnych spraw społecznych”. A co to za sprawy? Otóż, jak się okazuje, chodzi o 112 milionów złotych publicznych pieniędzy, które magicznie zniknęły. Czy w PiS-ie istnieje jakaś specjalna definicja działalności społecznej, której nie rozumie reszta świata?
Kiedy zwykły obywatel wyciągnie z kasy państwowej kilka złotych, by zapłacić za bułkę, to zaraz ma na karku prokuratora i wojsko. Ale kiedy robi to wiceminister z PiS-u, to sprawa nagle przybiera zupełnie inny obrót. W końcu, jak mówi sam Kaczyński, Romanowski „załatwiał ważne sprawy społeczne”. No to jak? Kradzież milionów ma teraz nową nazwę? Działalność charytatywna na rzecz… zorganizowanej grupy przestępczej?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Romanowski, człowiek Suwerennej Polski, jeszcze do niedawna chwalił się swoimi sukcesami w rządzie. Ale teraz widzimy, że jego prawdziwe osiągnięcia to manipulowanie finansami publicznymi, a nie obrona wartości. Tylko czy Kaczyński tego nie widzi? Czy może przyzwyczaił się do tego, że w jego partii każde przestępstwo da się usprawiedliwić?
W czasach, gdy miliony Polaków walczą o godne życie, PiS i Suwerenna Polska, zajęci „ważnymi sprawami społecznymi”, grają publicznymi pieniędzmi jak w kasynie. Tylko, że w tym przypadku, kiedy wszystko przepadnie, to nie oni stracą — to my wszyscy zapłacimy. Przyszłość Romanowskiego? Powinna być jasna: więzienie! Ale w świecie PiS-u to pewnie kolejna „ważna funkcja społeczna”.
Wniosek jest prosty: kradzież publicznych pieniędzy na taką skalę to nie działalność społeczna. To przestępstwo, które wymaga surowej kary, a nie pochwał od Kaczyńskiego.