W ataku na Donalda Tuska, jaki przeprowadza obecnie PiS, nie mogło zabraknąć Marka Suskiego. Trzeba mu przyznać, że dołączył do tego chóru pieniaczy we właściwy sobie sposób.
– Tusk wezwał Kierwińskiego na pomoc, ale wiemy, że Tusk nie jest specjalnie pracowity. Jego po prostu to męczy – uznał Suski. Zwany także Susłowem. Co zapewne nie ma związku z jego pracowitością. A w zasadzie brakiem o niej informacji.
Po czym Suski zaczął zapewniać, że w „uśmiechniętej Polsce” nie ma miejsca na powódź.
– To wynika z pewnej takiej ideologii rządu Tuska, że wszystko ma być fajne, wszystko to, co robią, ma być dobre. Polska ma być uśmiechnięta, więc jak może byc powódź? Trzeba było Polakom powiedzieć: „nie przejmujcie się”. Zapewne liczył, że tej powodzi po prostu nie będzie – dodał Suski.
W jednym miał rację. Tusk się przeliczył. Nawet w najbardziej koszmarnych snach nie przewidywał, że polskie państwo po ośmiu latach rządów PiS jest tak zdezorganizowane.
