– Każdy z Państwa może odpowiedzieć sobie na pytanie czy prawie 200 tys. zł podwyżki i 1,5 mln rocznych zarobków TEGO prezesa NBP, to dużo czy mało…. – napisał Marcin Kierwiński, komentując pazerność Adama Glapińskiego.
Czy w Polsce naprawdę potrzebujemy kolejnych dowodów na pazerność polityków PiS? Wygląda na to, że tak, bo właśnie Adam Glapiński, szef Narodowego Banku Polskiego, postanowił przypomnieć nam o tym w wielkim stylu. Prezes NBP przyznał sobie skromną podwyżkę o wartości… 200 tysięcy złotych rocznie. Tak, to nie żart.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Dzięki tej małej korekcie wynagrodzenia, Glapiński będzie teraz zarabiał imponujące 1,5 miliona złotych. Oczywiście, dla kogoś takiego jak on, żyjącego na szczycie bankierskiego Olimpu, te 200 tysięcy to drobne na kawę z ciastkiem. Ale dla przeciętnego obywatela? To suma, która mogłaby pokryć kilka lat pracy. Czy nie jest to przypadkiem karykaturalny przykład oderwania od rzeczywistości?
Co ciekawe, Glapiński nie jest nowicjuszem w rozdawaniu sobie hojnym gestem pieniędzy. Już wcześniej zasłynął swoją skromnością, przyznając sobie różne inne bonusy i dodatki, podczas gdy NBP zamienił się w maszynkę do promowania ludzi związanych z PiS. W końcu, kto powiedział, że kierowanie bankiem centralnym polega na zarządzaniu gospodarką? Najwyraźniej w PiS-owskim słowniku „zarządzanie” oznacza raczej „nagrodę za lojalność”.
Niestety to wszystko doskonale wpisuje się w szeroko znaną pazerność polityków PiS, którzy od lat budują sobie własne królestwo na koszt społeczeństwa. W końcu, kto jak nie oni zasługuje na kolejne setki tysięcy złotych za ciężką pracę? Kiedy przeciętny obywatel liczy, ile miesięcy pracy musi przepracować na jedną Glapińską podwyżkę, prezes NBP spokojnie planuje kolejne kreatywne posunięcia na własnym koncie.
A co z Polakami? No cóż, oni muszą oszczędzać, liczyć każdy grosz i płacić pisowskie rachunki.