PiS i Razem: Tusk masakruje Kaczyńskiego i Zandberga 

Trudno sobie wyobrazić bardziej ironiczne nazwy niż “Prawo i Sprawiedliwość” oraz “Razem.” Donald Tusk nie omieszkał wskazać, że to ktoś o wyjątkowo czarnym poczuciu humoru musiał je wymyślić. I rzeczywiście, bo co jak co, ale „prawo” i „sprawiedliwość” w wykonaniu Kaczyńskiego to groteska w najczystszym wydaniu, a „razem” odnosi się chyba do tego, jak wszyscy, którzy mają dość tej farsy, wspólnie łapią się za głowy.

„Prawo i Sprawiedliwość” – piękne, szlachetne słowa, które w praktyce zostały wywrócone do góry nogami. Co więcej, zgodnie z zasadą działania tego ugrupowania, „prawo” wydaje się służyć wyłącznie ich wygodzie, a „sprawiedliwość” to już czysta ironia. Spójrzmy na te lata „reform” sądów, po których system działa tak sprawnie, że niektórzy prawnicy nadal próbują połapać się, co tu poszło nie tak. Może PiS potrzebował logo w stylu Monty Pythona, bo ich działania przypominają skecze, gdzie każdy rządowy krok przynosi nowe absurdy, zamiast porządku i stabilności. Nawet najwięksi sceptycy muszą przyznać, że czegoś takiego w Polsce jeszcze nie widziano.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


„Razem” – a więc niby wspólnie, dla ludzi. Ale cóż to za jedność, gdy połowa społeczeństwa patrzy na ich działania jak na zorganizowaną próbę sabotowania przyszłości? Dla kogo pracują naprawdę? Razem, ale z kim? Z obywatelami, którzy dostali już dość? Kaczyński, zapewne, zgarniając kolejne stołki i posady, z całą pewnością nie miał na myśli jedności społeczeństwa – co najwyżej jedność partyjnych kolegów i bliskich współpracowników.

Ironia goni ironię – zamiast ochrony prawa, mamy jego interpretację w partyjnym kluczu, a „sprawiedliwość” staje się dowcipem, którego już nikt nie chce słuchać.