Najwyraźniej w PiS zaczyna dochodzić do pewnej próby sił. Przemysław Czarnek nie ukrywa, że jego ambicją jest start w zbliżających się wyborach prezydenckich. Tyle tylko, że nie bardzo chce tego partyjna wierchuszka. Z Jarosławem Kaczyńskim na czele.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– To nie jest kwestia naszej oceny poszczególnych polityków czy nie-polityków, bo wśród tych kandydatów są także osoby, które nie są politykami i nie są z nami w jakikolwiek bliższy sposób związane, co do ich cech właśnie czysto politycznych – mówił Kaczyński, odpowiadając na pytanie o możliwą kandydaturę Czarnka.
– Tylko jest takie pytanie, czy jest w stanie wygrać, szczególnie w II turze wybory, to się liczy. I na to pytanie sobie chcemy tutaj odpowiedzieć tymi rozległymi w tym momencie badaniami, a nie na pytanie, kto jest ładniejszy, większy, bardziej elokwentny. Tak naprawdę chodzi tylko o jedno, o zwycięstwo w tych wyborach i tutaj jeżeli chodzi o różnego rodzaju osobiste zalety, to i pan profesor i inni kandydaci naprawdę ich mają bardzo wiele, tylko jest pytanie, kto jest tutaj tym, kto ma największe szanse. Tego jeszcze w tej chwili nie wiemy – dodał.
Czyli „elity” PiS są w panice, że po miesiącach debat o najlepszym możliwym kandydacie, wystartować może ktoś, kogo one po prostu nie chcą.