Dzisiaj było widać, w jakim odrealnieniu żyje Jarosław Kaczyński. Spontaniczny protest przeciwko obchodzeniu kolejnej tzw. miesięcznicy smoleńskiej, lider PiS uznał za… „prezent dla Putina”.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Od trzech miesięcy policja także fizycznie broni tych, którzy tu stawiają wieniec obraźliwy wobec prezydenta RP. (…) To prezent dla Putina. To prezent dla tych wszystkich, którzy zorganizowali ten zamach. To prezent dla państwa zbrodniczego, które dzisiaj w sposób bezpośredni zagraża Ukrainie, ale także Polsce i wielu innym krajom – mówił Kaczyńki.
– Będziemy bronili prawdy, prawdy o Smoleńsku i bronili godności tych, którzy zginęli w Smoleńsku z ręki Putina, z ręki tej bandy zbrodniarzy, która rządzi Rosją – dodał. Jak gdyby nie wiedząc, że o kłamstwo oskarża się właśnie tzw. podkomisję smoleńską i jej szefa, Antoniego Macierewicza.
Te słowa wzburzyły protestujących. Posyłały się mocne oskarżenia, na czele z nazwaniem Kaczyńskiego „kłamcą”. – Te okrzyki „kłamca” to kolejny prezent dla Putina. Tusk przysyła prezent dla Putina, bo jest od niego uzależniony. Putin wie na jego temat wiele różnych rzeczy, wiele rzecz odnoszących się chociażby do resetów – zareagował lider PiS.
On naprawdę nie rozumie już niczego, co dzieje się w dzisiejszej Polsce.