Radosław Sikorski, znany z niewyparzonego języka i precyzyjnych cięć słownych, po raz kolejny udowodnił, że w starciach słownych „jeńców nie bierze”. Podczas spotkania z wyborcami, na niewinne pytanie dziewczynki o funkcjonowanie Pałacu Prezydenckiego, minister spraw zagranicznych odpowiedział z humorem, ale i wyraźnym politycznym przesłaniem, które z pewnością odbiło się głośnym echem w Pałacu przy Krakowskim Przedmieściu.
Sikorski nawiązał do roli doradców prezydenckich, zapowiadając z uśmiechem: „Obiecuję, że obetnę o połowę doradców, bo ja się nie muszę ciągle uczyć w nieskończoność”. Trudno nie zauważyć, że to subtelna, ale celna szpila w Andrzeja Dudę, którego wielokrotnie oskarżano o zależność od swoich doradców i brak samodzielności. Sikorski, jak przystało na mistrza ciętej riposty, wyraźnie zasygnalizował, że widzi siebie jako lidera samodzielnego, a nie marionetkę otoczenia.
Jednak to nie koniec trafnych uwag. Minister, mówiąc dalej dodał z rozbrajającą szczerością: „Moja żona może i popełniłaby czasami w języku polskim jakąś chropowatość, ale by mówiła”. Ten komentarz trudno odczytać inaczej niż jako celową uwagę pod adresem Agaty Kornhauser-Dudy, która przez osiem lat milcząco towarzyszyła mężowi w jego prezydenckich działaniach. Choć jej postawa była różnie oceniana, Sikorski jednoznacznie wskazał, że brak głosu Pierwszej Damy był, według niego, poważnym mankamentem wizerunkowym.
Radosław Sikorski po raz kolejny pokazuje, że w polityce nie ma miejsca na sentymenty. Jego błyskotliwe, ale kąśliwe uwagi pokazują nie tylko jego pewność siebie, ale również wyczucie, jak grać na emocjach wyborców. Każda z tych ripost to nie tylko cięta uwaga, ale także umiejętnie skonstruowana narracja, która stawia go w pozycji polityka pewnego swoich kompetencji i gotowego do działania.