PiS po raz kolejny pokazało, że własny interes polityczny stawia ponad dobrem państwa. Tym razem chodzi o australijską spółkę Prairie Mining, która chciała zainwestować w Polsce w nowoczesną kopalnię węgla Jan Karski. Dlaczego ta inwestycja zakończyła się w sądzie arbitrażowym i odszkodowaniem w wysokości 1,3 miliarda złotych? Bo PiS bał się, że Australijczycy odkryją ich wielką tajemnicę: węgiel można wydobywać taniej, efektywniej i bez rozdętego do granic absurdu systemu przywilejów górniczych.
„Święte krowy” górnictwa i strach przed utratą poparcia
Prairie Mining miało w planach stworzenie kopalni, która działałaby w oparciu o nowoczesne technologie i międzynarodowe standardy zarządzania. Mniejsza biurokracja, lepsza efektywność i niższe koszty wydobycia to tylko część korzyści, jakie mogła przynieść inwestycja. Ale w Polsce takie podejście jest jak rzucenie kamienia w szklany dom. Jak bowiem miałoby to wyglądać w porównaniu z państwowym górnictwem, gdzie opłacanie trzynastek, czternastek i absurdalnie wysokich odpraw górniczych pochłania miliardy złotych?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Kaczyński wiedział, że jeśli prywatna spółka pokaże, jak tanio i efektywnie można wydobywać węgiel, ich poparcie wśród górników i związków zawodowych legnie w gruzach. W końcu kto by głosował na partię, która nie chce utrzymywać górniczych przywilejów za wszelką cenę, nawet kosztem budżetu państwa?
Szansa na reformę sektora zmarnowana dla głosów
Projekt Jan Karski mógł być przełomem dla polskiego sektora górniczego. Nowoczesne metody, zmniejszenie emisji, tańsze wydobycie i większa konkurencja mogły zmusić państwowe kopalnie do reform. Ale PiS wolało pozostać w swoich starych układach. Bo łatwiej jest utrzymać głosy górników poprzez obiecywanie im kolejnych dodatków niż stawić czoła rzeczywistości i zacząć reformować przestarzały sektor, który coraz bardziej ciąży polskiej gospodarce.
1,3 miliarda złotych – cena za polityczną tchórzliwość
Ostatecznie cała ta sytuacja zakończyła się w sądzie arbitrażowym, a Polska musi teraz zapłacić 1,3 miliarda złotych odszkodowania. Te pieniądze mogłyby trafić na edukację, ochronę zdrowia czy wsparcie transformacji energetycznej. Ale nie – będą pokrywać rachunki za polityczne kalkulacje PiS. Jak zawsze, to Polacy zapłacą za ich błędy, a górnicze związki zawodowe dalej będą dyktować warunki.