Daniel Obajtek, były prezes Orlenu, nadal nie siedzi Skandale, nagrania, oskarżenia o nepotyzm, kolejne majątkowe niespodzianki – to wszystko są poważne oskarżenia, w tym najpoważniejsze – utrata 1,6 mld zł przez Orlen. Ale to nie zdziwienie, że jest na wolności, budzi największe pytania, tylko: dlaczego jeszcze nikt poważnie nie próbował go z tej wolności rozliczyć?
Obajtek zbudował swoją karierę, lawirując pomiędzy politycznymi układami, które wywindowały go z poziomu wójta Pcimia do jednego z najważniejszych stanowisk w Polsce. Czy sam Orlen tego chciał? Trudno powiedzieć. Pewne jest jedno – Daniel Obajtek stał się symbolem tego, jak działa władza w stylu PiS: lojalność ponad kompetencje. Jego publiczny już nieistniejący wizerunek „złotego chłopca” narodowego giganta naftowego opierał się na przejmowaniu spółek i gigantycznych inwestycjach, które wyglądają dobrze jedynie na papierze. Teraz jest to już wizerunek osoby skompromitowanej i oskarżanej o najcięższe przestępstwa przeciwko Polsce. Czemu więc nie siedzi?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Prawdziwe pytanie brzmi: kto chroni Obajtka? Wiemy, że w jego operacjach brały udział brudne służby. Czy jest on zbyt głęboko wpleciony w sieć zależności, by jego upadek nie pociągnął za sobą innych? Fakty są takie, że ani prokuratura, ani inne instytucje kontrolne nie spieszą się z jakimkolwiek działaniem wobec niego.
Wokół Obajtka działało dużo postaci ze służb. I dzisiaj działają na rzecz ochrony upadłego prezesa.