– Marcin Romanowski sam nie położył się do szpitala.Nie zrobił sobie sam zdjęcia i epatował nim jako dowód”zagrażającego życiu zabiegu” Sam nie opuścił szpitala i samodzielnie uciekł za granicę.Nie mógł też samodzielnie zabiegać o azyl.Miał wspólników i tym powinien zająć się prokurator – pisze Janusz Kaczmarek.
Zgadza się, ale operacja Romanowski ma dużo większy zasięg niż ktokolwiek przypuszcza. Przypadek Romanowskiego to test dla działania całego systemu PiS, zbudowanego dla ochrony swoich polityków. Dlatego w ustawienie całego tematu miał angażować się bardzo wysoko postawiony polityk po stronie PiS, który prowadził ustalenia ze stroną węgierską. To jednak nie koniec.
Okazuje się, że w pomoc Romanowskiemu zaangażowały się też brudne służby – brudne CBA i przynajmniej jeden człowiek z innej służby, wierny Ziobrze i Kaczyńskiemu, na stosunkowo wysokim stanowisku.
Mści się brak lustracji.
Romanowski nie będzie pierwszy ani jedyny.