Ucieczka Marcina Romanowskiego oraz jego groteskowe żądania kompromitują Polskę na arenie międzynarodowej. Choć nie jest to pierwszy przypadek, gdy polityk lub urzędnik publiczny unika odpowiedzialności w podobny sposób, skala absurdu w tej sprawie bije wszelkie rekordy.
W 2016 roku Zbigniew Ziobro, pełniąc funkcję ministra sprawiedliwości, zapewniał: „Uczciwi nie mają się czego bać”. Dziś te słowa nabierają wyjątkowo ironicznego wydźwięku, gdy jego były podwładny uchyla się od spotkania z wymiarem sprawiedliwości, uciekając za granicę i stosując polityczne uniki.
Romanowski nie jest jedynym politykiem, który próbuje uniknąć odpowiedzialności, zasłaniając się rzekomym prześladowaniem politycznym. W kontekście Węgier pojawiają się przecież już kolejne nazwiska, i to z samej wierchuszki PiS. Jednak jego przypadek wyraźnie ujawnia przepaść między deklarowanymi wartościami a rzeczywistością. Może dlatego, że po prostu przetarł szlak.
Czy Polska doczeka się chwili, gdy konsekwencje będą wyciągane wobec każdego, kto narusza prawo – bez względu na polityczne koneksje? W sprawie Marcina Romanowskiego pozostaje mieć nadzieję, że wymiar sprawiedliwości nie pozwoli, by tego rodzaju manipulacje i polityczne gry stały się nową normą.