Pamiętacie państwo, jak zaledwie trzy tygodnie temu PiS grzmiał o „zamachu stanu”? którego miał się dopuścić (oczywiście!) Donald Tusk?
Dziś nie ma już po tym śladu. I najważniejsi politycy partii Kaczyńskiego robią co mogą, by tego tematu unikać. Doskonale wiedząc, że nikt w Polsce na takie bzdury nie dał się nabrać.
– Po hucznych konferencjach, na których grzmiano o zamachu stanu, politycy PiS nagle zamilkli. Czy to wyborcy nie dali się nabrać, czy temat był tylko chwilowym narzędziem politycznym? W Polsce coraz łatwiej rzucać poważne oskarżenia, ale co z ich konsekwencjami? Czy słowa w polityce przestały cokolwiek znaczyć? – zauważa Michał Szułdrzyński na łamach „Rzeczpospolitej”.
Miejmy nadzieję, że tym razem PiS poniesie konsekwencje. Że Polacy nie zapomną beztroskiej gry państwem i jego instytucjami.