Były premier Polski, Mateusz Morawiecki, oficjalnie poparł George’a Simiona, lidera rumuńskiej partii Sojusz na rzecz Jedności Rumunów (AUR), w jego kampanii prezydenckiej. W nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych Morawiecki oświadczył: „Jestem w Rumunii, żeby wspierać mojego przyjaciela. George Simion startuje na prezydenta Rumunii. Myślę, że to najlepszy człowiek na te trudne, niestabilne czasy.”
Podczas konferencji prasowej w Bukareszcie Morawiecki podkreślił swoje doświadczenia ze współpracy z Simionem, zaznaczając jego aktywność na arenie międzynarodowej: „Byłem ostatnio kilka razy w Waszyngtonie z George’em Simionem i widziałem go w akcji. Widziałem go, jak rozmawia z bardzo ważnymi ludźmi z amerykańskiej administracji i Partii Republikańskiej. I to jest to, czego potrzebujemy w Europie – więcej kooperacji między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską.”
George Simion, współzałożyciel i lider AUR, kieruje partią nacjonalistyczną, która w ostatnich wyborach parlamentarnych uzyskała 18% głosów, zajmując drugie miejsce i podwajając swój wynik sprzed czterech lat.
Poparcie Morawieckiego spotkało się z ostrą krytyką ze strony premiera Donalda Tuska. Na platformie X (dawniej Twitter) Tusk napisał: „Morawiecki w Bukareszcie poparł George’a Simiona w wyborach na prezydenta Rumunii. To lider jawnie prorosyjskiej i antyeuropejskiej partii AUR. Rumunia jest kluczowym partnerem w obronie wschodniej granicy Unii i NATO. Już nawet nie udają.”
W odpowiedzi na zarzuty Morawiecki wyjaśnił, że jego wizyta w Bukareszcie odbyła się w roli przewodniczącego Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, a jej celem było „wsparcie George’a Simiona i demokracji w Rumunii”. Dodał także, że Polska i Rumunia jako bliscy sojusznicy mogą stać się wspólną siłą napędową rozwoju regionu.
Coś blado wyglądają tłumaczenia Morawieckiego. Bardzo blado.