Były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak usłyszał w prokuraturze poważne zarzuty, w tym przekroczenia uprawnień w związku z odtajnieniem fragmentu planu użycia Sił Zbrojnych „Warta”. Politykowi PiS grozi nawet do 10 lat więzienia. Sam zainteresowany nie przyznaje się do winy i stanowczo broni swojej decyzji.
Mariusz Błaszczak w trakcie przesłuchania odrzucił wszelkie oskarżenia, nazywając je „bezzasadnymi”. W jego ocenie ujawnienie dokumentów miało na celu przeciwdziałanie powrotowi do koncepcji „obrony Polski na linii Wisły”, którą uznaje za skrajnie niebezpieczną dla bezpieczeństwa kraju.
– Odtajniłem te dokumenty, by opinia publiczna wiedziała, jak nieodpowiedzialne były plany poprzednich ekip rządzących. Zrobiłbym to samo jeszcze raz – podkreślił Błaszczak, odpierając zarzuty o naruszenie prawa.
Były minister zaznaczył, że kierowało nim dobro publiczne oraz troska o bezpieczeństwo państwa. Przekonywał, że społeczeństwo ma prawo znać kulisy decyzji, które mogą zaważyć na obronności kraju.
Do sprawy odniósł się minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który podczas konferencji prasowej w Białymstoku wyraził swoje zdumienie postawą byłego szefa MON. – Ta postawa jest dla mnie niezrozumiała – powiedział Bodnar, podkreślając, że ustawa o ochronie informacji niejawnych jasno określa procedury związane z dostępem i odtajnianiem dokumentów.
Minister zaznaczył, że decyzja o ujawnieniu materiałów objętych klauzulą tajności nie może wynikać z osobistej oceny sytuacji. – Nie można, ot tak po prostu, arbitralnie uznać, że opinia publiczna powinna coś wiedzieć. W ten sposób niszczymy fundamenty naszego bezpieczeństwa. W obecnej sytuacji geopolitycznej dbałość o poufność takich informacji jest szczególnie istotna – dodał Bodnar.