Posłowie PiS jak mogą dystansują się od wiceministra Łukasza Mejzy, którego nazwisko łączone jest przez media z aferami. Z drugiej strony PiS Mejzy najzwyczajniej w świecie potrzebuje, by zachować większość w Sejmie. Bez niego przewaga PiS stopnieje praktycznie do zera.
– Medialnie sprawa wygląda dla nas bardzo źle – zauważa w rozmowie z portalem naTemat jeden z polityków PiS. – Z jednej strony coś jest na rzeczy. Z drugiej: czy to nie jest nagonka? Nie wiem – dodaje.
– Ja ani tego pana nie powoływałem, ani nie znam gościa. Wiem, kto to jest, tak jak każdy, kto śledzi media. Tyle. Jeśli doniesienia o Mejzie się potwierdzą, to największy żal miałbym do służb, że nie dopilnowały sprawy i pozwoliły go wpuścić do rządu – mówi z kolei inny polityk PiS.
– Ciężko byłoby mi go rozpoznać na żywo. Nigdy nie rozmawialiśmy – przekonuje inny rozmówca naTemat.
Prawda jakie to piękne? Nikt Mejzy nie zna, nikt go nie widział, ba nawet nie rozpoznaje, a większość rządowa jest zachowana. Genialne rozwiązanie!