Jeden z internautów opisał historię obcokrajowców, którzy chcą walczyć z Rosją w Ukrainie.
“Przedwczoraj miałem jechać do Lwowa wraz z dziewczyną po jej koleżanki którym udało się uciec do z Krzywego Rogu i Charkowa (!) Wybrałem małe przejście w Budomierzu żeby wjechać jak najszybciej. Stanąłem przed szlabanem i widzę jak zbliża się do mnie jakaś ekipa z plecakami. Pytają po angielsku czy mogę ich zabrać do Lwowa. Mówię że pewnie. Wokół latają jacyś ludzie i robią nam zdjęcia. Coś mi zaczyna switac w głowie ale o nic nie pytam tylko pakujemy graty i spadamy żeby nie blokować ruchu.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Okazuje się że wioze Anglika, Australijczyka i Szkota którzy chcą dołączyć do ukraińskiej armii. Mieli ze sobą tylko kontakt do jakichś wojskowych typów którzy mieli ich wywieźć ze Lwowa do koszar. I tyle. Żadnych dalszych informacji.
Plan jest prosty – odwozimy chlopakow dokad trzeba, zabieramy dziewczyny i dzida z powrotem. Niestety przejscie granicy zajelo nam bardzo dlugo. Potem bardzo dluga kolejka na blokpoście do Lwowa. Pytamy tam gdzie odwieźć chłopaków, dostajemy adres w centrum. No i gituwa, pajechali.
Jest już ciemno i wiem już, że nie zdążymy wrócić na granicę więc zmieniamy plan i pytamy koleżanek czy przenocuja mnie i dziewczynę oraz w razie czego także i naszych ochotników. Dostajemy kontakt i adres, więc jest dobrze.
Do Lwowa dojeżdżamy względnie wcześnie, mamy dwie godziny do policyjnej więc zatrzymujemy się w centrum żeby coś zjeść. Były tylko kebaby, wszystko pozamykane. Ilość ludzi na ulicach stopniowo maleje więc spadamy do tego WKU czy jak to nazwac
Zamknięte. Zapraszamy w poniedziałek.
Wisi kartka, że składanie dokumentów jest pod innym adresem. Niestety za daleko i nie zdążymy dojechać tam i na nocleg. Dzwonimy więc do naszego noclegu. Gość okazuje się być paranoikiem ktory nie wpuszcza nikogo po 21.
Udaje nam się na prędkości znaleźć schronienie w centrum kultury, śpimy tam na podłodze kawiarni. Rano wykonujemy wraz z opiekunem schronienia kilka telefonów i w końcu udało się zdobyć konkretne dane – miejsce i godzinę zbiórki ochotników do legionu cudzoziemców.
Żegnam się z chłopakami i łamiący się głosem mówię im, że jestem z nich zwyczajnie k**** dumny i żeby nie dali się zajebac kacapom. Ściskamy misie i wymieniamy kontakty.
Wyobraźcie sobie – żyjecie w pierwszym świecie, macie wszystko co trzeba – robotę, dach nad głową i bezpieczeństwo. I zostawiacie to by walczyć w kraju w biednym kraju w którym nigdy nie byliście, nie znając języka ani zwyczajów.
Te chłopaki rozumieja, że to nie jest wojna tego biednego, niemal nieznanego im kraju z ich nieco jebnietym sąsiadem – to jest k**** wojna nas wszystkich z kolejna inkarnacja faszyzmu. Nie potrafię wyrazić jak bardzo szanuje ich rigcz i jaja.
Wczoraj dostałem od nich link do artykułu o nich w dość poczytnej gazecie
tyle internauta.