Terlecki podkablował Morawieckiego. Po co to zrobił?

Wewnętrzne konflikty w PiS są już na tyle silne, że politycy tej partii składają wręcz na siebie rodzaj donosów. Byleby tylko utrącić ambitnego konkurenta. Tylko w ten sposób można rozumieć słowa Ryszarda Terleckiego o… prezydenckich ambicjach Mateusza Morawieckiego.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W rozmowie z tygodnikiem „Sieci” Terlecki opowiadał, że w związku z kolejnymi wyborami prezydenckimi w partii „pomysły są różne” i „wymieniane są różne nazwiska”.

– Ale to jeszcze dwa lata, na razie to luźne przymiarki. Nie można wykluczyć, że będzie jakaś niespodzianka tak jak w 2015 r. – mówił Terlecki.

– Moim zdaniem szanse na zwycięstwo miałby tylko Mateusz Morawiecki. Ale lista jest długa i będzie w czym wybierać – wypalił szef klubu PiS. Całkowicie paląc przy okazji szanse Morawieckiego na zdobycie poparcia Prawa i Sprawiedliwości.

Koronkowa robota, trzeba przyznać.