Wystarczy pomyśleć i policzyć. Marek Borowski pokazuje, że wybory korespondencyjne są po prostu fizycznie niemożliwe

Fot. YT
Fot. YT

Senator Marek Borowski drobnym eksperymentem udowodnił, że przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych nie jest możliwe.

Stojąc na mównicy, najszybciej jak się dało otwierał nożykiem kopertę i odtwarzał działania osoby, która miałaby liczyć głosy w komisji wyborczej.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Eksperyment trwał 1.34 min. W skali przeprowadzanych w całym kraju wyborów, liczenie głosów musiałby więc zająć średnio 11 dni liczenia po 24 godz. na dobę.

Chociaż komisje w regionach szczególnie zaludnionych wymagałby jeszcze więcej czasu, na przykład w Krakowie, gdzie uprawnionych do głosowania jest ok. 600 tys. osób. – Zakładając, że do wyborów pójdzie 40 proc. z nich, będzie 240 tys. kart. Jeśli przeliczenie każdego głosu zajmuje minutę, to w Krakowie będzie to trwało 240 tys. minut, czyli 4 tys. godzin, pracując po 24 godziny na dobę, to 166 dni – mówił Borowski.