Kary za łamanie przepisów stanu epidemii są nielegalne? Właśnie wpadł na to sąd

Kolejny bubel prawny PiSu

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


16 maja w Warszawie rozpędzono wielotysięczną demonstrację. Demonstrowali przedsiębiorcy, którym restrykcje stanu epidemii zakazały prowadzenia biznesu. Demonstrowali inni ludzie niezadowoleni np. z tego, że kazano im nosić maseczki.

Policja potraktowała demonstrantów gazem. Niektórych zatrzymała i przewiozła do komisariatu na Pradze. Wśród zatrzymanych był Linus Lewandowski, działacz ruchu LGBT. Sam siebie przedstawia jako homogenerała w homokomandzie. Od grudnia jest oficjalnie zaręczony z Rafałem.

Zatrzymanego homogenerała przewieziono do komisariatu w jednym celu – aby spisać dane z dowodu osobistego. Następnie go wypuszczono. Jego jedyną winą miało być to, że siedząc na chodniku, wdychał powietrze, a następnie je wydychał. Gdyby czynił to np. przez skarpetkę, nie zostałby zatrzymany. Wydane w maju rozporządzenie ministra zdrowia mówiło o tym, że mamy zakrywać usta i nos maseczką lub fragmentem ubrania.

Linus jednak nie chciał oddychać przez skarpetkę. Czyn ten nie licowałby z godnością generała. Oddychał pełną piersią, co rzekomo zwróciło uwagę policjantów bardziej niż trzymany przez niego transparent nawiązujący do wolności i demokracji.

Jak wielu innych demonstrantów, homogenerał również złożył do sądu skargę na zatrzymanie. Zaznaczył, że nie stwarzał zagrożenia dla życia lub zdrowia. Oddychał nie inaczej niż od momentu urodzin. Padł ofiarą „systemowych szykan wobec obywateli protestujących przeciw władzy”. Poskarżył się też sądowi na zachowanie policjantów. Ci bowiem nie zachowywali 2-metrowych odstępów od uczestników demonstracji oraz uniemożliwiali zachowanie takich odstępów protestującym. Stwarzali też zagrożenie dla samych siebie, stojąc zbyt blisko w sformowanym na rozkaz dowódcy kordonie.

Chociaż 16 maja homogenerał wylądował w komisariacie na Pradze, jego zażalenie trafiło do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Sąd nie tracił czasu na rozważania o wolności czy demokracji. Interesowało go tylko to, czy zatrzymanie homogenerała za to, że nie miał na nosie maski, było zgodne z prawem. Sąd zbadał, jak homogenerał musiał 16 maja oddychać.

Sąd podchodzi do zagadnienia bardziej profesjonalnie, niż rządzący

W tym celu sąd zbadał dwie ustawy. Pierwsza to ustawa o policji. Mówi ona, że policjanci mają prawo zatrzymać taką osobę, która „stwarza w sposób oczywisty bezpośrednie zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzkiego, a także dla mienia”.

Z zapisów rządowego rozporządzenia o obostrzeniach stanu epidemii wynikało, że homogenerał takie zagrożenie stwarzał. Oddychał przecież bez maski. Rozporządzenie to wydane było na podstawie ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.

Sąd zauważył jednak, że zasłanianie nosa czy ust (skarpetką, maseczką, chustą, przyłbicą lub czymś innym) nie obowiązuje ludzi zdrowych. Ustawa bowiem mówi, że „przepis ten dotyczy wyłącznie osób chorych i podejrzanych o zachorowanie, nie zaś wszystkich”. I przytoczył zapis ustawy. Dla zainteresowanych: art 46b pkt 4. Powiada on, „iż w wydanym na podstawie przepisów ustawy rozporządzeniu można ustanowić obowiązek poddania się badaniom lekarskim oraz stosowania innych środków profilaktycznych i zabiegów przez osoby chore i podejrzane o zachorowanie”. A homogenerał był zdrowy.

Od czerwca niewiele się zmieniło. Epidemia jak trwała, tak trwa. Ale rząd luzuje wprowadzone przez siebie obostrzenia. Odbywa się to nadal, chyba bezprawnie, a z pewnością na łapu-capu i po bałaganiarsku.

17 lipca Ministerstwo Zdrowia opracowało projekt kolejnej zmiany rozporządzenia o ograniczeniach stanu epidemii. Pozwolono większej liczbie ludzi wchodzić na obiekty sportowe, do kin czy teatrów. Zmniejszono także tzw. dystans społeczny z dwóch metrów do 1,5.

Rozporządzenie było zmieniane kilka razy. Raz kazano w sklepach dezynfekować stanowiska kasowe po każdym kliencie. Drugi raz – tylko co godzinę. Ostatecznie nawet minister Szumowski nie wie pewnie, czego innym każe przestrzegać. Co widać podczas licznych publicznych wystąpień jego i innych rządowych oficjeli.

Źródło: tygodniknie.pl