Zarząd LOT skłóca pracowników i obniża pensje
Strajk w PLL LOT był jednym z najgłośniejszych protestów pracowniczych ostatnich lat. Związkowcy walczyli o przywrócenie starego regulaminu wynagrodzeń, protestowali przeciwko wypychaniu pracowników na samozatrudnienie. Domagali się przywrócenia do pracy działaczki związkowej Moniki Żelazik i zwolnienia prezesa Rafała Milczarskiego, który według strajkujących wprowadzał w firmie atmosferę wrogości i ciągłego konfliktu. Jednym z najgłośniejszych epizodów była próba wręczenia strajkującym wypowiedzeń podczas spotkania negocjacyjnego.
Strajk, który śledziła cała Polska, zakończył się sukcesem związkowców w listopadzie 2018 r. Względny spokój trwał do wczesnej wiosny 2020. Kryzys związany z pandemią przyniósł odmrożenie konfliktu w PLL LOT.
“Nadarzyła się okazja, aby ponownie manipulować ludźmi, wytykać im przynależność związkową, skłócać środowisko, nastawiać jednych przeciwko drugim” – mówi o ostatnich działaniach prezesa Rafała Milczarskiego i zarządu PLL LOT związkowczyni Monika Żelazik. Pracownicy boją się upadku firmy.
“Podejście zarządu od wielu lat jest takie samo – dążą do pozbycia się związków zawodowych przez zmianę formy zatrudnienia” – komentuje jeden z pilotów Polskich Lini Lotniczych.
Zarząd, którego prezesem jest Rafał Milczarski, tłumacząc się wyrównywaniem strat związanych z koronawirusem, zaczął dążyć do obniżenia pracownikm płac. Pierwsza propozycja obniżek dla stewardess i pilotów obejmowała okres trzech lat, czyli nieuzasadnienie długi. Stewardessy o najdłuższym stażu pracy miałyby otrzymywać niewiele ponad pensję minimalną, a piloci mieliby zarabiać około 70 proc. mniej niż dotychczas. Później trzy lata zamieniono na dwa lata, dodano 3 miesiące objęte ochroną z tarczy antykryzysowej, podczas których pensja miałaby być niższa o 20 proc.
Źródło: oko.press
