Lokaje Trumpa. Umowa militarna z USA, to rozbój w biały dzień

Niekończące się koszty umowy z USA

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Umowa o współpracy obronnej z USA pokazuje, jakie mogą być koszty stacjonowania wojsk amerykańskich w Polsce. Chodzi nie tylko o wymiar finansowy, ale też prawny.

Podpisana w sobotę pomiędzy ministrem Mariuszem Błaszczakiem a amerykańskim sekretarzem stanu Mikiem Pompeo umowa o wzmocnionej współpracy obronnej z USA „jest ukoronowaniem wspólnych polsko-amerykańskich wysiłków i zakończeniem najważniejszego etapu wzmocnienia obecności sił zbrojnych USA w Polsce” – uważa MON. Pierwszych żołnierzy mamy się spodziewać w październiku w związku z formowaniem wysuniętego dowództwa V Korpusu Sił Lądowych USA.

Dokument pokazuje przede wszystkim skalę zaangażowania amerykańskiego w Polsce, w tym kosztów, jakie musimy ponieść, przyjmując te wojska. Wniosek z niego może być optymistyczny – zwiększy się liczba żołnierzy amerykańskich w Polsce (o 1000 do 5,5 tysiąca), ale też pesymistyczny, gdyż pokazuje skalę zaniedbań w sferze polskiej infrastruktury wojskowej. Amerykanie wymusili na nas budowę wielu instalacji.

MON szacuje, że rocznie na utrzymanie wojsk amerykańskich z kieszeni podatnika pójdzie ok. 500 mln zł (to koszty prądu, śmieci, wyżywienia itd.). Nie wiemy, jakie dodatkowe koszty poniesiemy w związku z organizacją wspólnych ćwiczeń. Amerykanie będą mogli korzystać z 19 kompleksów wojskowych.

Umowa zawiera też listę inwestycji obejmujących aż 114 projektów w 11 miejscach. Będą one realizowane z polskiego budżetu. Mowa np. o budowie płyty postojowej dla samolotów, terminala pasażerskiego na lotnisku Wrocław-Strachowice, hangarów dla 12 bezzałogowców w Łasku czy 31 ukrytych pod ziemią magazynów na amunicję w Powidzu.

Źródło: rp.pl