Roman Giertych nie odpuści Wirtualnej Polsce. Adwokat oświadcza: Będę zmierzał do wyjaśnienia kim był i jak działał Krzysztof Suwart

Fot.: Twitter

Korupcja w mediach.

Wirtualna Polska straciła swoją główną dziennikarkę. Bianka Mikołajewska, której zespół ujawnił aferę z Krzysztofem Suwartem, odeszła z WP.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Teraz do oświadczenia naczelnego portalu biorącego pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry odniósł się mec. Roman Giertych.

List do syna Suwarta, czyli redaktora Pawła Kapusty.

Szanowny panie Redaktorze!

Przeczytałem Pana tekst „Ja, syn Suwarta” i aż mnie zmroziło. Czyli doczekałem się. Drżącymi palcami przewijałem artykuł, gdzie w twardych, morderczych słowach pisze Pan potępiając moją interpelację, w której domagałem się wszczęcia śledztwa w sprawie Suwarta. Pisze Pan o mnie tak: „snuć insynuacje pod adresem prowadzonej przeze mnie redakcji i „moich” dziennikarzy – już dziś wzywam go do zrzeczenia się immunitetu i wyjaśnienia tych spraw przed obliczem sądu.”
To koniec pomyślałem. Nie dał rady Ziobro, Kaczyński, Kamiński, Święczkowski i tylu, tylu innych, a on syn Suwarta (jak siebie określa) Paweł Kapusta mnie zastraszył. Już nie będę pisał o Suwarcie. Już nie będę domagał się wyjaśnienia przez prokuraturę jego sprawy. Już zaprzestanę moich interpelacji. Groza bijąca z artykułu pana Kapusty rzuciła mnie bowiem na kolana. Czas nałożyć wór pokutny i zawołać „wszyscy jesteśmy przecież Suwartami”.

A na poważnie.

Szanowny Panie Redaktorze!

Funkcja kontrolna parlamentu polega na tym, że poseł może kierować interpelacje w poszczególnych sprawach, również tych, które nie podobają się wydawcom określonych mediów. Z woli wyborców znalazłem się w Sejmie i tam społecznie, a często na własny koszt zajmuję się wyjaśnieniem różnych afer PiS. Niestety w ramach tych afer znajduje się ta, w której niektóre media brały miliony z Funduszu Sprawiedliwości na reklamowanie tego funduszu i jego włodarzy. Wśród nich Pański portal wyróżniał się kwotami. Już ponad ćwierć wieku wykonuję pracę w adwokaturze i widziałem tysiące przypadków, gdzie ofiary różnych przestępstw potrzebowały pilnie wsparcia. Ofiary wypadków, gwałtów, rozbojów, oszustw czekały na to, że Państwo im pomoże. I Państwo zabezpieczyło na to środki finansowe z naszych podatków. Utworzyło Fundusz Sprawiedliwości, którego celem jest pomoc właśnie w takich sytuacjach. Jego celem nie jest finansowanie milionami pensji Pańskich kolegów. Niestety za czasów PiS ten fundusz wolał finansować Pana portal, niż pomagać ofiarom przestępstw. To jest hańba i podłość!

Doceniam fakt, że redakcja Wirtualnej Polski zmieniła od 2022 roku swoje nastawienie do rządzących i fikcyjna postać chwalącego PiS Krzysztofa Suwarta zniknęła z waszego portalu. Ten pozytywny fakt nie może przecież jednak powstrzymać organów Państwa od wyjaśnienia sprawy poprzednich działań. Jest mi przykro, że Pan tego nie rozumie, gdyż w ten sposób krzywdzi Pan dobrych dziennikarzy, którzy w ciągu ostatnich dwóch lat zmienili oblicze i profil waszej redakcji. Uważam, że tylko pełne wyjaśnienie tej sprawy i odpowiedź na pytanie, kto stał za tekstami Suwarta i za promocją działań posłów Solidarnej Polski, pozwoli Czytelnikom Pańskiego portalu znowu zaufać, że czytają Wasze opinie, a nie ukryty artykuł sponsorowany na koszt ofiar przestępstw.

I jeszcze na koniec. Proszę mi uwierzyć. Człowieka który przeżył kilkadziesiąt postępowań dyscyplinarnych, kilkanaście spraw karnych szukających dowodów na niego, skucie kajdankami, zatrzymanie, próby aresztowania, przeszukanie osobiste, przeszukanie domu i biura, zastraszanie dzieci, podsłuchiwanie cyberbronią oraz nieustanne ataki mediów rządowych, nie da się zastraszyć działaniami prawnymi wydawcy Pana portalu. Na mnie to nie działa. Nadal będę zmierzał do wyjaśnienia kim był i jak działał „Krzysztof Suwart”.

Z poważaniem,

Roman Giertych