Niekompetentni i nieskuteczni.
Komentując wczoraj na konferencji prasowej wprowadzenie prawie pełnego zamknięcia gospodarki, minister zdrowia Adam Niedzielski, nie wykluczył dalszych restrykcji.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
„W tej chwili najważniejszym parametrem jest dynamika wzrostu zachorowań. Już nawet nie patrzymy na liczby bezwzględne (…) tylko patrzymy, co dzieje się z dynamiką zachorowań. Ta dynamika cały czas utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, średnio w ciągu tygodnia jest to powyżej 25 proc., co oznacza, że co tydzień mamy przyrost o jedną czwartą przypadków” – odpowiadał Niedzielski na pytania dziennikarzy o koniec lockdownu.
„Dopóki ta dynamika nie spadnie do poziomu zerowego, czyli nie dojdziemy do apogeum, nie ma w ogóle dyskusji o luzowaniu obostrzeń” – twierdził Niedzielski.
“Mamy sąsiedztwo Czech, Słowacji, w których sytuacja epidemiczna wyglądała szczególnie kilka tygodni temu jeszcze gorzej, w tej chwili w Czechach ta sytuacja się stabilizuje” – mówił Niedzielski.
“Proszę również wziąć pod uwagę, że to jest region o bardzo dużej gęstości zaludnienia, bardzo dużej aglomeryzacji, więc to też są na pewno warunki, które sprzyjają transmisji wirusa” – twierdził Niedzielski.
Problem w tym, że z badań nad lockdownami wynika, że wcale nie zapobiegają one rozprzestrzenianiu się wirusa. Jest dokładnie na odwrót. Im więcej restrykcji, tym większy impuls dla koronawirusa.
Ludzie bowiem nie są w stanie przestrzegać obostrzeń i spotykają sie po domach lub prywatnych miejscach.