Jeżeli przekupienie Polaków Kaczyńskiemu się nie uda, to sięgnie po rozwiązania siłowe. Pomysł, że odda demokratycznie władze można między bajki włożyć

Tajemnice rządu Kaczyńskiego. 

Szef PiS Jarosław Kaczyński ma plan. Uważa, że gdy PiS zlikwiduje obostrzenia, to Polacy będą mu wdzięczni. Trochę jak w znanej anegdocie, o dwóch skinach, którzy uratowali życie staruszce, bo… przestali ją kopać. W znanej żydowskiej anegdocie pewien Żyd skarży się rabinowi, że mieszka z żoną i dwójką małych dzieci w jednej izbie.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Rabin po wysłuchaniu skarg każe mu zatrudnić służącą i przyjść za tydzień. Gdy człowiek wraca po tygodniu jest roztrzęsiony: nie mogę spać, służąca kłóci się z żoną, dzieci płaczą, dramat. Rabin poleca mu jeszcze kupić kozę i trzymać w domu i wrócić za tydzień. Gdy pojawia się po tym czasie jest prawie wrakiem.

Podkrążone oczy, trzęsące się ręce. Rabi – mam w domu piekło! – krzyczy. Koza śmierdzi, dzieci krzyczą, gówno wala się po mieszkaniu, służąca z żoną non stop krzyczą na siebie. Dobrze – mówi rabin – pozwalam ci zwolnic służącą i wróć za tydzień. Po tygodniu wraca zupełnie odmieniony człowiek. Nic w domu nie śmierdzi, żona i służąca zaczęły być dla siebie miłe. Nawet dzieci są grzeczniejsze.

Dobrze – mówi rabin – pozwalam ci zwolnić służącą i wróć do mnie za tydzień. Po tygodniu przychodzi facet w podskokach i krzyczy od progu: Rabi, my teraz żyjemy z żoną i dwójką dzieci w prawdziwym pałacu!

Ten mechanizm ma właśnie pozwolić Kaczyńskiemu odzyskać sympatię Polaków. Gdy ogłosi, że można chodzi do restauracji czy barów, zdjąć kagańce z twarzy (zwane maseczkami), to Polacy poczują się jak rodzina Żyda z anegdoty – będą żyć w prawdziwym pałacu.

Drogi Nowy Ład

Trzecia fala pandemii sprawiła, że Kaczyński, na chwilę, odstąpił od ogłoszenia czegoś co kazał nazwać „Nowym Ładem”, a obecnie “Polskim Ładem.” Nazwa nawiązuje do hasła amerykańskiego prezydenta Franklina Delano Roosvelta, który w latach 30. XX wieku pod tym właśnie hasłem walczył z kryzysem który wybuchł pod koniec lat 20.

Dziś już wiemy, że walka Roosvelta sprawiła, że Ameryka z kryzysu wychodziła znacznie dłużej. Dla niego jednak ta walka oznaczała ogromny osobisty sukces. Jako jedyny amerykański prezydent w historii został wybrany na cztery kadencję (zmarł w 1945 r. w trakcie trwania ostatniej). Jarosław Kaczyński jest jednym z nielicznych polityków polskich, którzy czytają książki.

Doskonale orientuje się również w historii. Nawiązanie do Nowego Ładu nie jest przypadkowe. Mówi nie tylko o tym, że szef PiS nie porzucił nadziei na rządy przez kilka kadencji.

Dla Kaczyńskiego jest dziś jasne, że jeżeli straci władzę, to będzie musiał liczyć się przynajmniej z siedzeniem do końca życia na ławie oskarżonych o ile nie wprost z trafieniem za kratki.

Plan Kaczyńskiego zakłada więc stworzenie bardzo szerokiej podstawy społecznej dla swoich rządów. To może osiągnąć tylko rozdając pieniądze. Ponieważ tych już nie ma, to musi podnieść podatki.

W założeniu Nowy Ład ma po prostu oznaczać drastyczne podniesienie podatków tym, którzy zarabiają więcej, aby PiS i „dobry wujek” Jarosław Kaczyński mogli tym, którzy mają mniej “dać” 700 zł plus lub 100 zł plus.

W ten sposób Kaczyński chce sobie zagwarantować brak możliwości odsunięcia go od władzy w drodze wyborów. Ba, gdyby jednak przegrał wybory, to może eskalować napięciem, nawet rozruchami w swojej obronie.

Kaczyński wyznaje bowiem zasadę, że „raz zdobytej władzy nie odda nigdy”. Do opozycji zaczyna dopiero docierać, że Kaczyński ma w nosie co się stanie z Polską po jego śmierci.

Doskonale pamięta, że Edward Gierek jest wspominany dobrze przez Polaków. Nikt nie wini go za kryzys i biedę lat 80. Wszyscy pamiętają jak fajnie się żyło w latach 70. gdy on był przy władzy.

To, że był to dobrobyt na kredyt, a system gospodarczy musiał się zawalić rozumie kilka procent Polaków.

Korupcja systemowa i indywidualna

Dla mas Kaczyński planuje więc kolejne transfery. Gdyby zamożniejsza grupa Polaków, do kieszeni, których zamierza sięgnąć chciała się buntować, to Kaczyński ma i na to pomysł.

Będą pałowani w podległych mu mediach tak samo jak komuniści po wojnie atakowali przedsiębiorców nazywając ich spekulantami i wyzyskiwaczami. Na krótką metę to wystarczy.

Pamiętajmy Kaczyńskiego nie interesuje co się będzie działo w Polsce za lat 25. Interesuje go tylko pozostanie przy władzy do końca jego życia.

„Gazeta Wyborcza” napisała, że po to właśnie PiS jest Fundusz Odbudowy. Jak wiadomo ceną za te pieniądze jest ostateczne potwierdzenie przez Polskę zrzeczenia się suwerenności na rzecz Unii Europejskiej.

Będzie ona mogła bowiem nałożyć na Polskę podatki, aby wyegzekwować spłatę tej pożyczki. Dodatkowo wszystkie państwa zaciągające pożyczki z Funduszu Odbudowy są solidarnie odpowiedzialne za swoje długi.

Dlatego np. awantura w Niemczech, gdzie tamtejszy Trybunał Konstytucyjny zakazał prezydentowi podpisania tych zobowiązań.

„Zapewne. I to przeraża niektóre media, że nastąpi stabilizacja polityczna. A to spowoduje zwyżkę PiS w sondażach” – potwierdzał „Wyborczej” Leonard Krasulski, jeden z bliższych współpracowników Kaczyńskiego, aczkolwiek niezbyt lotny intelektualnie.

Szczerze mu się wyrwało parę mimowolnych zdań o co naprawdę toczy się walka. „To, co robimy, to robimy dla Polski” – zapewniał Krasulski. Ale dalej powiedział o jedno zdanie za dużo. „Ja nie chcę, by to zabrzmiało górnolotnie. Ale naprawdę, proszę mi wierzyć, że dobro Polski jest naszym celem. Walczymy o coś, co czasami jest niepojęte, o dobro Polski, czyli o siebie, bo my tworzymy tę Polskę” – wypalił. Kluczowe są zdania „o dobro Polski, czyli o siebie”.

Kaczyński stworzył dwa filary swojej władzy. Pierwszym jest szeroka baza beneficjentów 500 plus i dodatkowo „trzynastych” i „czternastych” emerytur.

To ludzie, którzy traktują Kaczyńskiego jako tego, który daje im pieniądze. Oczywiście nie wszyscy, ale znaczny odsetek tych ludzi. Oni dziś stanowią żelazny elektorat PiS, który pozwala tej partii być wciąż na czele sondaży, po mimo kryzysu i tragicznego zarządzania w epidemii.

Drugim filarem władzy Kaczyńskiego jest kasa, która płynie do jego nowych elit. Takich „obajtków”, jak ochrzciło ich Polskie stronnictwo ludowe. Chodzi o ludzi, którzy otrzymują bezpośrednie gotówkowe transfery ze spółek skarbu państwa w formie zapłaty za umowę pracę (bo nie za samą pracę – nie oszukujmy się), zlecenia czy też kontrakty.

W ten sposób Kaczyński stworzył bardzo niewielką liczebnie, ale zdeterminowaną grupę ludzi, która będzie dla niego walczyć o pozostanie przy władzy za wszelką cenę. Stąd był też plan Kaczyńskiego, aby Daniel Obajtek zastąpił Mateusza Morawieckiego.

Ten ostatni w rozumieniu Kaczyńskiego jest zwyczajnie „za miękki”. Ma bowiem wiele do stracenia. W przeciwieństwie do Obajtka, który w wypadku zmiany władzy musi liczyć się z tym, że będzie musiał mniej wyrozumiałym śledczym tłumaczyć pochodzenie swojego majątku, Morawiecki ma ogromny majątek, którego nikt nie może zakwestionować.

Nadchodzą desperackie czasy. Kaczyński będzie próbował odzyskać jakieś zaufanie Polaków licząc na to, że jak zrezygnuje z obostrzeń, to będą mu wdzięczni jak staruszka dwóm skinom, którzy przestali ją kopać.

Jeżeli ta tania socjotechnika się nie uda, to Kaczyński sięgnie po rozwiązania siłowe. Pomysł, że odda władzę bez walki, można sobie w bajki włożyć.

Jan Piński

Autor jest redaktorem naczelnym portalu Wiesci24.pl