Błędnym jest przekonanie, że elektorat PiS jest niewrażliwy na to, co się dzieje w rządzie. Jest nawet bardziej, niż elektorat PO lub innych partii. Jedyny problem polega na tym, że nie docierają do niego wszystkie informacje. Część Polaków żyje bowiem w bańce informacyjnej, wykreowanej przez Kurskiego przy pomocy TVPiS. Jednak nie jest to bańka do końca szczelna a ostatnio funkcjonuje coraz gorzej.
W rzeczywistości poparcie dla PiS topnieje bardzo szybko, szczególnie na wsi i w mniejszych miastach, gdzie nie docierają ankieterzy. Zjawisko nasiliło się najpierw po próbie zlikwidowania hodowli zwierząt na wsi (nieszczęsna i głupia piątka Kaczyńskiego) a ostatnio po kolejnych podwyżkach. Można to dostrzec bez problemu, wystarczy – drodzy dziennikarze – ruszyć szanowne cztery litery trochę poza Warszawę. Nie trzeba daleko, wystarczy 50 kilometrów na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja.
Potężny spadek popularności PiS zaliczył na granicy wschodniej. Po tym jak ludzie zobaczyli na własne oczy co wyprawia władza w telewizji i jak to się ma do rzeczywistości, przestali wierzyć w cokolwiek. Do dzisiaj nie otrzymali pomocy, żyją w strachu i niepewności. A to potężna siła opiniotwórcza, której zdanie rozlewa się po całym regionie. Szybko i sprawnie, bo więzami rodzinnymi.
Kaczyński traci władzę bardzo szybko. Jego elektorat rozpływa się w oczach. Ludziom jest wstyd go popierać. Jeszcze nie wszędzie, jeszcze nie wszyscy. Ale każda podwyżka, każde uderzenie w ludzi, to kolejne tysiące, które odpływają od PiS. I kolejne środowiska, które widzą już doskonale, do czego prowadzi polityka szaleńcza, straceńcza i wreszcie głupia.