Hipokryta Kaczyński. Zamach w Smoleńsku był dla plebsu, przed sądem to już wypadek

Kłamca i padalec.

Jarosław Kaczyński znowu pokazał, że gardzi swoimi wyborcami i wyznawcami. Sprawa dotyczy mitycznego zamachu w Smoleńsku, wokół którego PiS stworzył religię smoleńską.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Prezes PiS pozwał Radosława Sikorskiego za jego słowa o zmarłym bracie. Kaczyński powołał się na ochronę i poszanowanie pamięci o osobie zmarłej.

Pełnomocnicy prezesa PiS tłumaczyli, że „przypisywanie komukolwiek przyczynienia się i odpowiedzialności za katastrofę lotniczą, w której zginęło 96 osób bez jakichkolwiek podstaw faktycznych stanowi pomówienie i naruszenie dóbr osobistych”.

Jak celnie wskazał Sikorski, linia obrony przedstawiona przez prawników Kaczyńskiego ośmieszyła herszta PiS.

– Twierdzenie publicznie, że w Smoleńsku był zamach a w sądzie, że wypadek uważam za szczyt hipokryzji – wskazał Radosław Sikorski.

Wcześniej na hipokryzję herszta PiS zwracał uwagę mec. Roman Giertych, który reprezentował część ofiar katastrofy.

– Albo dał się zwieść pomysłom Macierewicza, albo jest w takiej sytuacji psychologicznej, że nie jest w stanie sobie powiedzieć, że to był wypadek – wskazał adwokat.

Zamach bowiem oznaczałby, że Kaczyńskiemu i jego kolegom nie należą się pieniądze, które pobrali za katastrofę. Pieniędzy musiałby się domagać od sprawców.

Dlatego zamach jest wtedy, gdy trzeba podburzyć bezmyślny pisowski motłoch. A gdy trzeba wyciągnąć ręce po pieniądze, to zamachu już nie ma.