CBA chciało nielegalnie zatrzymać Romana Giertycha! Nieudolni agenci zostali zamknięci a potem wyproszeni z jego kancelarii

Skandal! CBA chciało bez nakazu przeszukania wejść do biur kancelarii adwokackiej i zatrzymać Romana Giertycha.

– Do mojej kancelarii właśnie przybyło trzech agentów CBA. Mnie nie było. Dodam, że przygotowujemy właśnie flagi w kancelarii, gdyż okna wychodzą na Nowy Świat, gdzie będzie przechodził Marsz. Agenci chcieli się rozejrzeć po pomieszczeniach. Ponieważ nie mieli nakazu przeszukania zostali poproszeni o natychmiastowe opuszczenie kancelarii. Jeden z nich próbował protestować, że znajduje się na czynnościach, lecz został uświadomiony, iż w kancelarii adwokackiej nie ma przestrzeni na czynności CBA, a nadto że sąd uznał prowadzenie wobec mnie działań przez CBA za przestępstwo. Po krótkiej dyskusji opuścili biuro. Przed niedzielą takich prowokacji będzie więcej. – poinformował Roman Giertych.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Komiczna sytuacja podczas wizyty (czy też przeszukania?) CBA w moim biurze. Pracownicy sekretariatu zamknęli ich w poczekalni, żeby poczekali na przyjście adwokata. Gdy adwokat mający dyżur wszedł dość gwałtownie do poczekalni okazało się, że klamką drzwi uderzył w głowę podsłuchującego przez dziurkę do klucza agenta CBA, który się przewrócił. Mam nadzieję panie Wąsik, że nic się nie stało? Pegasus miał jednak dla was sporo zalet, prawda? – dodał Giertych.

– Agenci CBA pytali w biurze o mnie. Z relacji moich pracowników wygląda na to, że trójka agentów przed marszem chciała mnie zatrzymać. Taka mała operacja zastraszania. I pan Żaryn twierdząc, że trójka agentów CBA chciała tylko przynieść pocztę nie tylko łże, ale szydzi z CBA.

Ale trzeba uczciwie przyznać, że jest postęp w pracy operacyjnej CBA. Gdy ostatnim razem przyszli do kancelarii, to pomylili adresy i weszli z impetem do sąsiedniego biura doradców podatkowych – podsumował Giertych.

Wcześniej agenci zostali zamknięci w poczekalni.

PiS ze strachu dostaje najwyraźniej małpiego rozumu.