Ziobro lansuje się kosztem znanego aktora? Trudno to inaczej rozumieć

W rozmowie z portalem Plejada.pl Jerzy Stuhr wrócił do tematu swojego wypadku samochodowego. – Czuję się niewinny, skończyło się na kolizji. Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty – mówił aktor.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Oczywiście, denerwują mnie pomówienia i stosunek prokuratury do mojej osoby, która proponowała coraz wyższe kary i chciała mnie zjeść. Pan Ziobro ścigał pół roku. Powiedzieli, że będą to robić do końca, a ja się zastanawiam: po co? To wręcz filmowa sytuacja, ale chciałbym, żeby już się skończyła – dodał Stuhr.

Na te słowa zareagował Zbigniew Ziobro. We właściwy dla siebie sposób: zamiast odnieść się do słów Stuhra, zaczął go w skandaliczny sposób obrażać.

– Jechał pijany, potrącił człowieka, ale »denerwują go pomówienia«, bo przecież »nic nie zrobił« i »jest wewnętrznie kompletnie czysty«. Stuhr to esencja polskich pseudoelit przekonanych o swojej wyjątkowości i stania ponad prawem. Przez lata chronieni przez sądy i lewackie media uwierzyli, że są rasą nadludzi, którym wolno więcej. Pyta Pan, po co prokuratura Pana ściga?! Żeby wymierzyć sprawiedliwości, bo w wolnej Polsce nie macie większych praw – napisał Ziobro w mediach społecznościowych.

Najwyraźniej minister sprawiedliwości wykorzystując incydent Stuhra pragnie się lansować w oczach opinii publicznej. I odkurzyć swój wizerunek „niezłomnego szeryfa”. Tyle tylko, że nikt w to już nie wierzy. Ziobro zbyt wiele razy po prostu zawiódł.

Inną rzeczą jest to, że takie słowa z ust ministra sprawiedliwości po prostu nie powinny paść. Bo po prostu wstyd.